Już raz zagraliśmy w tym mieszkaniu w scrabble, ale jeszcze nie dane nam było obejrzeć żadnego filmu. Wczorajszy wieczór i dzisiejsze popołudnie Mąż spędził i nadal spędza przed ekranem laptopa rysując swój genogram, a że rodzina u niego liczna, więc i czasu, aby wszystkich ulokować w odpowiednich miejscach, potrzeba sporo.
Dla zaspokojenia Waszej ciekawości napiszę jedynie, że mój rysunek (po wydruku) miał wymiary 90 cm x 90 cm. Ten, który tworzy Dyrektor Wykonawczy, nie zejdzie poniżej 80 cm x 330 (!) cm. A w grę wchodzą przecież tylko cztery pokolenia - dziadków, rodziców, wnuków i prawnuków.
W czasie, gdy Głos Rozsądku ślęczał (i wciąż ślęczy) przed dziadkiem, zdążyłam skończyć czytanie "Miłości oraz innych dysonansów" Janusza Leona Wiśniewskiego oraz Irady Wownenko - niniejszym, tamtym wpisem, reaktywując mój blog o książkach. Czyli niebawem przyjdzie też pora na Makrofotografkę.
Wyspaliśmy się na sofie nakrytej nowym błękitnym prześcieradłem i muszę przyznać, że wyśmienicie spełnia ono swoją rolę. Wreszcie nic nam nie spada, nie ześlizguje się i nie majta po podłodze. Taka mała rzecz, a jaka wielka ulga.
Przepełnia mnie wdzięczność za to, co mam. Pamiętam, dziękuję, doceniam, cieszę się i raduję. Każdego dnia i w każdej chwili. Niespiesznie.