Zziębnięta jestem od wczoraj. Może przez dwie poranne przymusowe pobudki? Zauważyłam, że jak jestem niewyspana, marznę. Zimne dłonie, zimne stopy, zimny nos. Gorąca kawa i herbata pomagają tylko na chwilę. Potem znów to samo.
Postępy nastąpiły jeśli chodzi o kładzenie się spać. Prześcieradło świetnie spełnia swoją rolę i się nie ześlizguje, więc tym samym nie mamy styczności ze sztuczną skórą, z jakiej wykonana jest sofa. Dzięki temu od dawna nie śpimy już ani w getrach, ani podwójnych skarpetach (to ja), ani w bluzach, tylko w T-shirtach oraz jednej parze skarpet (niezmiennie tylko ja).
Po trzech tygodniach wydzwaniania do UPC w sprawie błędu, jaki popełniła ich konsultantka, a którego konsekwencje do dzisiaj ponoszę ja jako osoba, której nazwisko widnieje na umowie, po kilkunastu rozmowach z tamtejszymi pracownikami i po stracie około trzech godzin z pakietu darmowych minut (jedna rozmowa trwa średnio 10-15 minut), powiedziałam "dość!"
Głośno i dobitnie oznajmiłam Mężowi, że więcej dzwonić tam nie zamierzam. I w nosie mam, że umowa jest na mnie. On też korzysta z sieci, więc niech wreszcie weźmie inicjatywę w swoje ręce, przejmie pałeczkę i wykorzysta własne limity rozmów na rozwiązywanie tego wielkiego supła zawiązanego przez to jedno wielkie gie zwane szumnie i dumnie UPC, którego niedouczona konsultantka wciąż powtarzała mi dzisiaj: "ja rozumiĘ".
A ja, w przeciwieństwie do owej pani, nijak takiego traktowania klienta nie rozumiEM. Głupoty tak naprawdę nie da się bowiem zrozumiEĆ.