Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

poniedziałek, 24 lutego 2014

1.520. Szczęście

Podobno "szczęśliwy ten dom, gdzie pająki są"... Od czasu jak się tu wprowadziliśmy, miałam okazję spotkać się oko w oko z trzema ich przedstawicielami. Niestety, zostali spacyfikowani, z czego wcale dumna nie jestem, ale wszak pająk nie mucha i sam z mieszkania raczej się nie ewakuuje. Na całe szczęście owych trzech egzemplarzy nie widział Mąż, który łagodnie rzecz nazywając, nie przepada za takimi stworami. Też się na początku dziwiłam tej fobii Dyrektora Wykonawczego, ale przecież każdy się czegoś boi lub brzydzi. Ja, na ten przykład, aż się otrząsam jak tylko zobaczę jakąkolwiek gąsienicę - bez względu na jej kolor, czy wielkość. Uciekam z krzykiem i żądaniem zabrania owada z pola mojego widzenia.

Wciąż jesteśmy z Głosem Rozsądku w temacie genogramu, który przybrał już formę i kształt ostateczny, rozrastając się do długości trzech metrów osiemdziesięciu centymetrów. Spisane przekazy wyniesione z domu rodzinnego również zajmują kilka ładnych kartek dokumentu tekstowego.

Aż boję się cieszyć tym, gdzie jestem, jak tu jest i co mam. Każdego dnia dziękuję Bogu, za każdą spędzoną tu chwilę jestem wdzięczna, każdy dzień jest dla mnie wyjątkowy. Stół, przy którym mogę usiąść i zjeść w spokoju posiłek. Łazienka, z której mogę skorzystać o każdej porze dnia i nocy. Pralka, w której mogę uprać nasze rzeczy kiedy tylko mam na to ochotę. Aneks kuchenny, gdzie bez względu na godzinę robię, co chcę.

Nikt mnie nie śledzi, nikt nie podsłuchuje, nikt nie robi na złość, nikt nie budzi o czwartej rano głośnymi przekleństwami, nikt nie blokuje dostępu do wc i wanny, nikt niczego nie zabrania, nikt nie rozkazuje, nikt nie krytykuje, nikt nie mówi co, jak, gdzie i kiedy mam robić.

Kilka razy byliśmy z Mężem w mieszkaniu rodziców, którego nigdy nie traktowałam jak swój dom. Teraz też jadę tam tylko po to, by zabrać rzeczy, które są mi potrzebne. Dla mnie tamto miejsce jest jedynie przechowalnią i magazynem tych przedmiotów, które tam zostawiłam i których z powodu małej powierzchni, nie mogę mieć tu przy sobie.

Najważniejsza jest miłość. I zdrowie. Bezcenny jest także spokój ducha i komfort psychiczny. Cała reszta to jedynie niedogodności, a nie problemy.