Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

wtorek, 25 lutego 2014

1.522. Prawdziwa bieda




Obejrzałam w sieci zdjęcia z tego całego przepychu, luksusu i dobrobytu, jakim otaczali się oligarchowie na Ukrainie. Złote krany, złote toalety, obrazy i co tam jeszcze dusza zapragnie. Popatrzyłam i przyznam, że czegoś tu nie rozumiem.

Gust jak gust, o nim nie powinno się dyskutować, bo każdy ma prawo mieć inny. Mój ewidentnie jest dziwny, gdyż nie dostrzegłam nic wartego uwagi. Kicz, kicz i jeszcze raz kicz. Może dlatego, że moja dusza wciąż chce zbliżyć się do ideału minimalizmu? Może dlatego, że nie widzę sensu gromadzenia jakichkolwiek durnostojek, durnowiszek i durnoleżek? Bez względu na to ile by one nie kosztowały.

Ani się tym, co ujrzałam, nie podniecam. Ani mi to nie imponuje. Ani bym tego wszystkiego mieć nie chciała. Zastanawia mnie tylko jedno - jak puste musi być wnętrze człowieka, którego poczucie własnej wartości rośnie wprost proporcjonalnie do ilości złota oraz drogocennych kamieni gromadzonych dookoła siebie. Ile potrzeba pieniędzy, by pozbyć się własnych kompleksów?

Ale wróćmy na nasze rodzime podwórko. Nie dalej jak wczoraj przeczytałam pewien tekst - Ile to dla mnie dużo pieniędzy?

"Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia" - oto jeden wniosek, jaki nasunął mi się po słowach ludzi, którzy się w powyższym artykule wypowiadali. Śmieszy mnie ten cały wyścig szczurów, ta wieczna gonitwa za bożkiem mamoną, to przechwalanie się jeden przed drugim, te próby zaimponowania innym czego to ja nie mam.

I coś jeszcze. A właściwie ktoś - małżeństwo w wieku moich rodziców. Ludzie, których dobrze znam. Według mnie bardzo bogaci (wiadomo - każdy mierzy swoją miarką), według nich samych - bardzo biedni. Mężczyzna od lat zbiera znaczki, kartki pocztowe oraz monety. Ma tego kolekcję wartą prawdziwą fortunę. Zupełnie jak bohaterzy filmu Krzysztofa Kieślowskiego "Dekalog X". Całe dnie spędza na oglądaniu, przekładaniu i polerowaniu swoich skarbów w specjalnie przeznaczonym do tego celu pokoju własnego domu.

Owa para ma dwoje dorosłych dzieci, mieszkających w innych miastach, mających swoje rodziny. Chyba jeszcze bogatszych niż para siedemdziesięciolatków i totalnie niezainteresowanych hobby nestora rodu, które dla niego samego jest majątkiem i dorobkiem całego życia.

Małżonka tamtego pana chodzi w starych ubraniach, oszczędza na gazie i prądzie, a także na jedzeniu. Marzy o podróży do Hiszpanii. Wciąż wzdycha jacy inni są bogaci, a ona taka biedna. Niestety, domu opuścić nie można - wszak pełno w nim zabytkowych obrazów, ikon, srebra, złota, no i oczywiście słynna kolekcja męża.

Kiedy oglądam, czytam i słucham takich historii, jak te, o których wspomniałam, przypominają mi się słowa ojca Jakuba Kołacza SJ:

"Są różne stopnie biedy:

- gdy ktoś ma wiele, ale wydaje się mu, że ma za mało;
- gdy ktoś ma wystarczająco, lecz gryzie się, bo chciałby mieć więcej;
- gdy ktoś ma mało, lecz zazdrości temu, kto ma więcej.

Ale prawdziwa bieda jest wtedy, gdy niezależnie ile się ma, nie ma się Boga".