Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

wtorek, 11 marca 2014

1.547. W domu

Pąki na drzewie za oknem są już tak nabrzmiałe i błyszczą się w słońcu, jakby tylko czekały na sposobność pęknięcia i uwolnienia młodych, zielonych listków.

Ziemia czuje wiosnę. Powietrze się zmienia. Ludzie masowo wylegli na miejskie targowisko w poszukiwaniu lżejszych ubrań.

Pojechałam do rodziców po korespondencję, jaka przyszła do Męża. Matka się ucieszyła, bo miała pretekst, by mnie "zwabić". Ojciec na moje "dzień dobry", a potem "do widzenia" wyraźnie odpowiedział "cześć".

Zszedł ze mnie i z Dyrektora Wykonawczego stres związany z wieloletnim mieszkaniem pod jednym dachem z teściami. Wreszcie cieszymy się całym sercem (i bez bezsensownych kłótni) z tego, gdzie jesteśmy, czyli w domu. Głos Rozsądku dodatkowo odetchnął z ulgą po prezentacji genogramu, który też podświadomie go męczył i dręczył psychicznie.

W Dzień Kobiet zadzwonił do mnie z życzeniami dawny sąsiad z Anglii i obecny właściciel naszego kota w dzierżawie. W życiu bym się nie spodziewała tamtego telefonu, choć w miarę regularnie kontaktuje się on z nami przez komórkę.

A jak jedna bardzo fajna babka (z samej stolicy) się nie rozmyśli i kupi jutro bilety, a potem w pewien czerwcowy poniedziałek zjawi się Polskim Busem na mojej prowincji, to pójdziemy we dwie "w miasto", mając w perspektywie jedenaście godzin obopólnego gadulstwa.