Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

sobota, 15 marca 2014

1.552. Świętowanie

My naprawdę nie jesteśmy z Mężem całkiem normalni. No bo kto o zdrowych zmysłach dobrowolnie i z własnej woli wstaje w sobotę o godzinie szóstej rano, by znaleźć się na przystanku autobusowym i pojechać do gabinetu dentystycznego na piaskowanie (skaling okazał się nie być potrzebny)?

Dzisiaj są urodziny Dyrektora Wykonawczego, więc tym bardziej mógłby sobie pospać, poleniuchować, zjeść coś dobrego. A tu co? Jednodniowy zakaz spożywania potraw kolorowych, czekolady, zakaz picia wina, kawy, herbaty i soków podczas gdy oboje niewyspani marzymy o kubku takiej czarnej, mocnej i słodkiej. Wszystko po to, byśmy nie mieli przebarwień na ładnie oczyszczonych zębach.

Wracaliśmy do domu w największą ulewę. Przemokliśmy do przysłowiowej suchej nitki - kurtki, buty, skarpetki, bo o parasolkach nie ma co pisać. Po jakichś kilkunastu minutach od przekroczenia progu domu zobaczyliśmy słońce na niebie, a deszcz oczywiście przestał padać. To nasza pierwsza ulewa w nowym mieszkaniu.

Pogoda całkowicie pokrzyżowała nam szyki. Mieliśmy iść na targ poszukać jakiejś torby do pracy dla Męża, bo w starej ma już dziury. Mieliśmy iść do supermarketu na zakupy, żeby zrealizować kupony lojalnościowe. I na "mieliśmy" się skończyło. Na dodatek Głos Rozsądku musi iść po południu do pracy na jakieś pięć albo i sześć godzin, bo w firmie jest tyle roboty, że szef prosił go o pomoc.

I jak tu świętować skoro ani wina, ani kolacji, ani nawet spaceru nie mogę zaproponować Dyrektorowi Wykonawczemu?