Najpierw było cicho i sztywno, bo prawie nikt nikogo nie znał osobiście. A potem wystarczyła kartka papieru, długopis i rozpoczęły się gry i zabawy ludu polskiego. W przenośni i dosłownie. Okraszone śmiechem, popite kawą i herbatą, posmakowane ciastkami.
Było odgadywanie prawdy i fałszu (trafiłam dziewięć z dziesięciu!), dmuchanie kolorowych balonów, robienie statków z papieru, przekazywanie sobie nożyczek, machanie długopisem uwiązanym na sznurku przy krześle, pisanie wierszyków oraz zakaz porozumiewania się w języku polskim.
Nie zabrakło także spraw poważnych - problemów, trudności, ograniczeń, oczekiwań. Wszystkie opracowywane w podgrupach i prezentowane na forum. Dyskusja przebiegała burzliwie i w związku z tym nie mogło być mowy o ciszy z początku spotkania.
Przekrój wiekowy od nastolatków aż do emerytów. Ilość osób mocno przekraczająca dwudziestkę. O mały włos, a nie byłoby wolnych miejsc do siedzenia. Szkoda, że tak krótko, gdyż znowu pozostał niedosyt. I nie ukoiło go nawet kilka kawałków placka na wynos. Przynajmniej w moim przypadku.