Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

piątek, 11 kwietnia 2014

1.589. Mosty

Spokojnie i bez pośpiechu przemyślałam sobie kilka nurtujących mnie kwestii. Wsłuchałam się w siebie. W to, czego chcę, czego pragnę, co jest moim celem, marzeniem i do czego dążę. Tak naprawdę od samego początku wiedziałam, ale świadomie dałam sobie czas, by podjąć właściwą decyzję.

Wbrew swojej intuicji i przekonaniom dałam się namówić jednemu z koordynatorów wolontariatu na pomoc niepełnosprawnym umysłowo dzieciom u zakonnic, choć doskonale zdawałam sobie sprawę, że praca z dziećmi nie jest tą, którą chciałabym wykonywać. Podjęłam tamto wyzwanie i traktuję je jako kolejne doświadczenie życiowe oraz nauczkę, by podążać za głosem własnej intuicji i asertywnie mówić "nie" kiedy czegoś nie czuję i nie chcę.

Bardzo długo czekałam na poznanie pani Ka, do której skierowanie otrzymałam jako pierwsze. Wystarczyło zaledwie jedno z nią spotkanie, bym była pewna, że nie jestem w stanie swojego wolnego czasu spędzać z kimś, kto nie postępuje uczciwie w stosunku do instytucji, od której otrzymuje pomoc. Na dodatkowe i całkiem darmowe wdychanie smrodu papierosów też się nie pisałam i stanowczo przeciw takim praktykom protestuję. Mam więc za sobą następne życiowe doświadczenie, z którego wyciągnęłam jeden wniosek - że nie zawsze czyjeś łzy są szczere, a słowa prawdziwe.

Na czym najbardziej mi zależy? Dokąd zmierzam? Co jest moim celem i marzeniem? Czego chcę i pragnę? 

Bez wątpienia pomoc na rzecz ukochanej pani Em, z której sama nie zrezygnuję - no chyba, że moja podopieczna mnie pogoni, ale na to się raczej nie zanosi. Poza tym maksymalnie koncentruję się na wszelkich szkoleniach, na które będę miała możliwość się dostać jako aktywnie działający wolontariusz. Plus to najważniejsze - u Czarodzieja, które umożliwi mi najpierw wejście na oddział paliatywny na onkologii, a potem pozwoli na posługę w hospicjum.

Jestem świeżo po rozmowie i spotkaniu z jednym ze swoich koordynatorów, który proponował mi wejście w jeszcze jakieś inne środowisko (zamiast pani Ka), ale tym razem asertywnie odmówiłam, informując go dokładnie o swoich planach, priorytetach i zamiarach, o których wspomniałam w przedostatnim akapicie. W końcu nauczyłam się ufać intuicji i mówić "nie" jeśli czuję, że czyjaś wizja nie pokrywa się z moją.