Wynajmujemy nasze mieszkanko już trzeci miesiąc i co rusz odkrywamy w nim coś nowego, o istnieniu czego nie mieliśmy pojęcia, bo nawet na to nie wpadliśmy.
Kiedyś zaniepokoiła mnie niewielka przestrzeń pomiędzy pralką a ścianą. Poświeciłam tam latarką i zobaczyłam, że nie jest pusta. Z trudem (ze względu na brak dostępu), za pomocą kija od szczotki wyciągnęłam stamtąd dwie pary koronkowych majtek, dziecięcą skarpetkę oraz tekturowe opakowania po stopkach.
Dzisiaj rano odkryłam, że jedno z dwóch okien, które znajdują się w pokoju można wziąć na mikrowentylację i na uchylne. Sprawdzałam wcześniej to po lewej stronie, a że dało się je otworzyć jedynie klasycznie na połówkę, pomyślałam, że i z prawym jest podobnie.
Święta tuż tuż. Poznaję po odgłosach trzepanych dywanów dochodzących zza okna. Mąż stwierdził, że wypadałoby wytrzepać nasz chodnik. Problem w tym, że nie posiadamy trzepaczki, a kija wolę mu nie dawać, gdyż boję się co z niego zostanie.
Okna mamy brudne. Rolety także. Jak będzie ładna i ciepła pogoda, zajmę się tym, a jak nie, świat się nie zawali. Zdrowie, miłość i bliskość są dla nas najważniejsze. Cała reszta może poczekać. Nie jesteśmy zwolennikami wpadania w wir przedświątecznego porządkowania i pucowania.
Próbujemy ograniczać spożycie słodyczy. W związku z tym zakupiliśmy dziś jedno ciastko na dwoje. Za to dosłownie przed chwilą Dyrektor Wykonawczy poszedł po biedronkowe chipsy solone - po jednej paczce dla każdego.
Zasiałam w pokojowej doniczce szczypiorek. Ciekawa jestem czy i kiedy wzejdzie. To taka namiastka ziołowego ogródka, jaki chciałam uprawiać odkąd sięgam pamięcią.