Obejrzeliśmy wczoraj z Mężem genialny film, który gorąco polecam - Nad złotym stawem. Rok jego produkcji jest zarazem rokiem urodzenia Dyrektora Wykonawczego. Kapitalne dialogi dwójki głównych bohaterów, w których role wcielili się Katharine Hepburn (Ethel) i Henry Fonda (Norman) doprowadzały nas do wybuchów salw śmiechu. A temat niełatwy, bo dotykający starości.
Patrzyliśmy na Ethel i Normana i widzieliśmy siebie za jakiś czas. Oczywiście o ile dane nam będzie przeżyć tyle długich, wspólnych lat. Podobne poczucie humoru, podobne teksty, podobne charaktery. Z tym, że u nas to ja robię za Normana, a Mąż za Ethel. Bo my dziwni jesteśmy, ale o tym już przecież wszyscy wiedzą.
Dzisiaj dowiedziała się o naszej dziwności pani Em, z którą umówiliśmy się na spacer. Nareszcie doszło do osobistego poznania Głosu Rozsądku z moją podopieczną. Na "dzień dobry" Dyrektor Wykonawczy wyprzytulał starszą panią, a ona wcale mu się nie opierała, żartując jeszcze, że już dawno nie robiła tego z tak młodym mężczyzną.
Mąż usłyszał, że ma cudowną żonę, a ja, że jestem z cudownym człowiekiem. Oboje jesteśmy cudowni i wygraliśmy los na loterii poznając siebie. Pani Em też wygrała los na loterii w postaci mnie. Ja również wygrałam ją na tej samej loterii.
Wniosek z tego pierwszego (i na pewno nie ostatniego) wspólnego wyjścia naszego osobliwego trio jest taki, że wszyscy troje jesteśmy cudowni i wszyscy wygraliśmy siebie na loterii.