Bez pozytywnego nastawienia nic dobrego się dziać nie będzie. Jestem tego żywym przykładem - świeżym, bo dzisiejszym.
Niedziela z gatunku "wszystko na nie" - znowu nie ma słońca, świata zza folii nie widać, w łazience śmierdzą papierosy wypalane przez mieszkającą nad nami staruszkę, w domu panuje wilgoć, jest mi zimno, boli mnie brzuch przed okresem, a na domiar złego pierś z indyka nie była słona...
Poszliśmy z Mężem na krótki spacer, a potem do kościoła. Wróciliśmy i usiedliśmy przy stole. Zamiast wypalania fajki pokoju zjedliśmy kolację - bagietkę z masłem orzechowym oraz ser pleśniowy z winogronami. Wypiliśmy po kieliszku różowego wina i po kubku kawy.
Od razu wszystkie negatywne "bez" zniknęły. Został tylko ten we flakonie przyniesiony przez Dyrektora Wykonawczego w piątkowy wieczór.