Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

środa, 14 maja 2014

1.633. Sprzedam

Doczekaliśmy się wreszcie z Mężem na wizytę kontrolną u okulisty. Zawsze umawiamy się jedno po drugim i staramy się sprawdzać wzrok raz w roku.

W poczekalni nasłuchaliśmy się historii rodzinnych opowiadanych na cały regulator przez starsze panie. Owe opowieści utwierdziły nas tylko w przekonaniu, że absolutnie w każdej familii zdarzają się chore sytuacje i ludzie, którzy je tworzą.

Z oczami Dyrektora Wykonawczego bez zmian. Za to ja dostałam okulary do czytania i do komputera. Poprzednie, które nawet w tej chwili mam na nosie, są już niestety za słabe, bo z bliska mało co (albo prawie nic) nie widzę.

Nawiasem mówiąc trzeba było mnie widzieć jak podczas szkolenia u Czarodzieja notowałam ważne rzeczy (niebawem o nich napiszę) w notesie. Robiłam to absolutnie na tak zwanego czuja, gdyż nie widziałam prawie nic. Potem oczywiście nie mogłam Dyrektorowi Wykonawczemu przeczytać swoich gryzmołów.

Od razu i na samym wstępie przyznałam się pani doktor do popełnienia przestępstwa, czyli kupna jakiś czas temu biedronkowych okularów o mocy +1.0. Okulistka westchnęła znacząco, a ja stwierdziłam, że wiem o co chodzi, ale używałam ich tylko doraźnie, bo naprawdę nic nie widzę.

Potem były testy, czyli jak daleko mogę wyciągnąć rękę, by przeczytać najmniejszy druk. Kobieta śmiała się razem ze mną, gdyż kończyna górna okazała się być za krótka. Prościej było więc przybliżyć tekst do oczu i dobrać właściwe soczewki, czyli +1.25 na jedno i drugie oko.

Na pytanie jak sobie radzę z czytaniem etykiet odparłam, że chodzę do sklepu z Głosem Rozsądku. Ponieważ był on w gabinecie przede mną, okulistka uśmiechnęła się mówiąc: "no tak, przecież państwo się uzupełniają, bo Mąż jest krótkowidzem".

No i teraz nie mam wyjścia - muszę zrobić rekonesans z gatunku: gdzie, kiedy, za ile i czy można nowe soczewki wstawić do starych oprawek, żeby uniknąć ponoszenia dodatkowego kosztu tychże. 

Ech, jak nie urok, to okulary. Tylko skąd na to wszystko wziąć pieniądze? Może ktoś chce kupić założony zaledwie kilka razy pozłacany szwajcarski zegarek? Bez obaw, nie jest kradziony, lecz mój własny, nieużywany i niepotrzebny.