Miało lać i lało. Najpierw mżawka, a potem to już na całego. I tak od rana do wieczora. Ale dałyśmy radę - pomimo mokrych parasolek i nogawek od spodni. Kilkanaście tygodni oczekiwania, a potem kilka wspólnie spędzonych godzin na spacerze w deszczu. I w pierogarni oraz kawiarni i naszej wynajętej kawalerce.
A żeby było śmieszniej tym razem nie udokumentowałam faktu odwiedzin pewnej bardzo fajnej babki ze stolicy ŻADNYM zdjęciem. Zresztą wolałam nie ryzykować zamoczenia obiektywu. Wspomnienia muszą zostać jedynie pod powiekami.