To tak jak z różnicą pomiędzy "słuchać" a "usłyszeć", "patrzeć" a "zobaczyć" oraz "mówić" a "zrozumieć".
Wydawało mi się (co gorsze - w swojej naiwności nadal tak uważam), że potrafię, umiem i przeważnie komunikuję się z ludźmi wprost, jasno, konkretnie, wyraźnie, otwarcie i szczerze. Oczywiście, że czasem posługuję się ironią, sarkazmem, humorem, pomiędzy wierszami, aluzjami, metaforami i tak dalej.
Chodzi jednak o to "przeważnie", o którym wspomniałam powyżej. Pytana odpowiadam. Równie wprost, jasno, konkretnie, wyraźnie, otwarcie i szczerze.
Więc na przykład mówiąc pani Em, że "spotkamy się tego i tego dnia o tej i o tej godzinie" mam na myśli dokładnie to, co powiedziałam. Podobnie z "gdyby pani wtedy coś wypadło, proszę do mnie zadzwonić". Jak również w przypadku stwierdzenia, że "weekendy spędzam z Mężem, bo to jedyne dni kiedy mamy czas tylko i wyłącznie dla siebie".
Po czym zostaję dosłownie zbombardowana telefonami od swojej podopiecznej. W ciągu ostatnich trzech dni około dziesięciu połączeń, których nie odebrałam. Tym razem postanowiłam być konsekwentna i nie reagować, a przy najbliższej wizycie w DPS będę musiała DRUKOWANYMI LITERAMI zaznaczyć, że mój czas przeznaczony dla pani Em to dwie godziny zegarowe jednego konkretnego dnia, a nie bycie pod telefonem dwadzieścia cztery godziny na dobę przez siedem dni w tygodniu.
Moim błędem było podanie starszej pani numeru komórki, ale w swojej naiwności miałam nadzieję, że druga strona nie będzie tego faktu wykorzystywać kiedy tylko ma na to ochotę i z byle powodu. Mam nauczkę na przyszłość i zapamiętam, by więcej tego nie robić, a kontaktować się z tym, kogo mam pod opieką tylko i wyłącznie za pośrednictwem koordynatora.