Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

poniedziałek, 23 czerwca 2014

1.682. Ranny ptaszek

O tym, że Mąż lunatykuje (albo coś z pogranicza) już kiedyś pisałam. Chyba nawet kilkakrotnie o ile mnie  pamięć nie myli. Czasem przez kilka nocy jest względny spokój, a nieraz następuje cała seria.

Dyrektor Wykonawczy byłby idealnym pacjentem dla kiedyś bardzo słynnego i znanego pana o nazwisku Kaszpirowski. "Adin, dwa, tri" i Głos Rozsądku odpływa w ramiona Morfeusza podczas gdy ja potrzebuję kilkunastu minut, by się wyciszyć, uspokoić i zasnąć.

A propos tego ostatniego - jest taki moment, kiedy sen nadchodzi i robi się wtedy tak błogo, że nie pozostaje nic innego jak tylko temu przyjemnemu uczuciu się poddać. I właśnie w takiej chwili Mąż zaczyna swój lunatyczny monolog albo próbuje przejść do czynów.

Najczęściej domaga się ode mnie wtedy prawdziwego małżeńskiego pocałunku. Albo wyznaje mi miłość. Albo chce się do mnie przytulić. Albo gada coś, czego nie słyszę, bo raz, że w uszach mam zatyczki, a dwa, że w tym moim półśnie wszystkie odgłosy są przytłumione.

Ostatnio leżę sobie spokojnie i nagle nad sobą widzę twarz Dyrektora Wykonawczego, który nakazuje mi: "nie drap się!", a na moje oburzenie, że przecież tego nie robię nie reaguje, lecz dalej idzie w zaparte mówiąc: "przecież widzę, że się drapiesz!"

Jako że Głos Rozsądku usypia natychmiastowo po przyłożeniu głowy do poduszki, budzi się też odpowiednio wcześniej. Co dziwne - o ile tuż po zaśnięciu, jak i w środku nocy żaden hałas nie jest w stanie go obudzić, o tyle nad ranem budzi go przejeżdżający pociąg i świecące w okna słońce.

U mnie jest odwrotnie - czasem dość długo nie mogę usnąć (a jak Mąż mnie rozbudzi swoim lunatykowaniem ten okres się jeszcze wydłuża), ale rano lubię sobie pospać tak do siódmej albo i ósmej. Zdarza mi się nad ranem wstać do toalety, lecz potem zaraz wracam do łóżka.

Dzisiaj w okolicach 6:30 otworzyłam oczy i trochę po omacku skierowałam się do łazienki. Wchodzę i co widzę? Na zamkniętej klapie od sedesu siedzi Dyrektor Wykonawczy, a na jego kolanach leży laptop podłączony do gniazdka na suszarkę do włosów. Dobrze, że byłam na tyle przytomna, że zauważyłam, iż coś jest nie tak, ale i tak powiedziałam co myślę.

Kiedyś zastałam Głos Rozsądku przy stole, buszującego w sieci, a że on czasem ma tendencje do bycia takim przysłowiowym słoniem w składzie porcelany, więc jak nie potrzeba, zawsze coś zrzuci, potrąci i narobi hałasu. Wtedy dostał ode mnie solidny ochrzan za szuranie mi nad głową zasilaczem i kablem od modemu, więc najwidoczniej zmienił miejsce pobytu na tron w łazience.

- Co ja mam zrobić jak nie śpię od piątej rano? Ile można leżeć i patrzeć jak ty śpisz? Gdzie mam sobie pójść? - tłumaczył się Mąż.

Faktycznie, w sumie trudno nie przyznać racji Dyrektorowi Wykonawczemu - jedyne drzwi w naszej dziupli to wejściowe i właśnie te od łazienki.