Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

wtorek, 8 lipca 2014

1.701. Wtorkowo

Z tego upału pozbawiającego mnie sił wcale mi się nie chciało wczoraj ćwiczyć, ale to nie oznacza, że nie ćwiczyłam, o nie. Ja tak łatwo nie odpuszczam i nie chodzi tu bynajmniej o jakąś zawziętość, lecz o zwykłą determinację i konsekwencję w dążeniu do założonego przez siebie celu.

Złotouste teksty Osobistego Trenera Personalnego z poniedziałku: "przerwa aż pociąg przejedzie" oraz "dobrze ci idzie - jeszcze trochę i zostaniesz strongwoman pokoju".

Rozdaliśmy trzy czwarte zawartości tortownicy. Kawałek śmietanowca powędrował rankiem do pewnej miłej sprzedawczyni ze sklepu, która podarowała Dyrektorowi Wykonawczemu pudełko, w którym zawieźliśmy sporą część deseru naszej pani wynajmującej nam mieszkanie, od której dostałam piękną zaszczepkę w doniczce. Jak zakwitnie, sfotografuję i wrzucę na blog.

Kolejna osoba i kolejna historia życia, którą dziś usłyszeliśmy. Wbija w ziemię, bo pozory okazywały się być całkiem inne. Niektórzy ludzie opanowali do perfekcji zakładanie masek i udawanie lepszych i fajniejszych niż są w rzeczywistości. A w czterech ścianach dzieją się prawdziwe dramaty.

Odwiedziliśmy naszego operatora komórkowego, gdzie ten sam miły pan, który jakiś czas temu specjalnie dla mnie zamówił pożądany przeze mnie kolor aparatu, przedłużył umowę na mój numer oraz zmienił warunki świadczenia usług u Męża (w związku z tym ostatnim musiałam napisać oświadczenie z prośbą o migrację). I chyba nawet udało się nam delikatnie obniżyć koszty, ale to się okaże za kilka dni, kiedy otrzymamy fakturę.

Jako że i tak weszliśmy już do galerii handlowej, więc zahaczyliśmy o supermarket, gdzie zaopatrzyliśmy się w kuskus i kolorowe pojemniki do przechowywania żywności, a także zakupiłam parę potrzebnych nam drobiazgów w drogerii. Wróciliśmy do domu trochę przytłoczeni psychicznie usłyszaną ciężką historią, zmęczeni, spoceni, ale w sumie zadowoleni z tego, co nam się udało załatwić i zrobić.

Miałam jeszcze jechać na usg tarczycy, ale ponieważ okazało się, że mogę wykonać je również jutro, wolałam zostać w domu, a nie ryzykować przegrzanie organizmu w ten skwar lejący się z nieba. Za to Mąż nie odpuścił wcześniej zarezerwowanego biletu do kina (tani wtorek) i właśnie ogląda coś takiego, o czym bladego pojęcia nie mam, bo gustuję w zupełnie innych produkcjach.

Nie wiem czy to z powodu upału (podejrzewam, że tak), ale wszystko leci mi z rąk i mam zaburzenia równowagi. Wsadzałam coś do szafki w kuchni i wstając złapałam się za jej blat, a ona o mało co na mnie nie spadła. Komentarz Dyrektora Wykonawczego w związku z powyższą sytuacją brzmiał następująco: "jeszcze szafki na tobie nie było; nawet meble na ciebie lecą - taka jesteś atrakcyjna".