Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

środa, 9 lipca 2014

1.703. Chcieć

Czasem trudno jest opisać codzienność. I nie chodzi mi o tę związaną z jakimś rozkładem dnia, porządkiem, organizacją, lecz o to, co jest pomiędzy. O emocje, o uczucia, o myśli, o gesty, o słowa, o czyny. Bo one są najważniejsze i najistotniejsze. Przynajmniej dla mnie.

Jesteśmy z Mężem tak różni pod wieloma możliwymi względami. A jednak jest nam ze sobą dobrze, nawet bardzo. Uzupełniamy się. Nie rywalizujemy ze sobą, gdyż zdajemy sobie sprawę, że w związku dwojga kochających się osób nie powinno być na to miejsca. Współpracujemy albo walkowerem oddajemy palmę pierwszeństwa drugiej stronie, która jest w czymś lepsza. Bez żalu i bez zawiści.

Nasz dom zbudowany jest na dwóch solidnych fundamentach - tych samych priorytetach życiowych i wartościach, z których najważniejszą jest dla nas Bóg. Mamy ten sam stosunek do wiary, do małżeństwa, do kwestii posiadania (aczkolwiek owo "posiadanie" razi mnie w tym kontekście) dzieci, do pieniędzy, do "podziału" obowiązków domowych (który jest u nas niestereotypowy i elastyczny - stąd cudzysłów).

Lubimy inne filmy, inne książki, inne artykuły czytamy w sieci, mamy inny sposób doprawiania potraw, inny styl ubierania się i zdarza się, że preferujemy inną formę spędzania wolnego czasu. Czasem gdzieś się spotykamy w połowie drogi, idziemy na ustępstwa, próbujemy czegoś nowego, a niekiedy dajemy sobie wolną rękę i każde robi to, co mu najbardziej odpowiada.

Wczoraj Mąż był w kinie, a ja z własnej i nieprzymuszonej woli przygotowałam dla niego sałatkę grecką, zrobiłam mu zieloną herbatę, by zdążyła przestygnąć zanim wróci, nalałam wody do szklanki, żeby mógł ugasić pragnienie, a także wyjęłam z lodówki schłodzonego arbuza. I wszystkie te czynności sprawiły mi ogromną radość, o którą nawet bym się nie podejrzewała, gdyż nie jestem żadną perfekcyjną panią domu, a już na pewno nie w kuchni.

Z miłości do kogoś robi się różne rzeczy. Najważniejsze, by chcieć.