Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

piątek, 11 lipca 2014

1.706. Przed weekendem

Oba skierowania - jedno na osiem badań dla Męża i drugie na dziesięć dla mnie (plus jedenaste na prolaktynę od endokrynologa) leżą na komodzie tuż obok pojemników na mocz. Tak więc w poniedziałek rano oboje zostaniemy ukłuci i pozbawieni odrobiny krwi. Już się boję o Dyrektora Wykonawczego, żeby przypadkiem znowu nie zasłabł...

Doktor Tomasz (przy okazji ugniatania mojego brzucha) przepytał mnie o wygląd tej samej części ciała matki i jej matki. Babcia miała wielki jak balon, rodzicielka ma podobnie. Jeśli genetyka nie kłamie i ja mam szansę odziedziczyć go po obu kobietach. Ale, póki co, zrobię badania i z wynikami udam się ponownie do swojego ulubionego lekarza.

Niezły urlop ma Druga Połówka - poza wtorkiem codziennie był ze mną w przychodniach, a i w przyszłym tygodniu przynajmniej dwa dni spędzimy również w tych samych miejscach. Plus takiej sytuacji jest jednak ogromny - istnieje szansa, że oboje dowiemy się co nam dolega.

Wczorajszy złoty tekst Osobistego Trenera Personalnego: "wyciągasz nogi i oddychasz, czyli łapiesz oddech". Poza tym dwa mini dialogi:

- Daję ci nowe ćwiczenia, żebyś się rozwijała - tłumaczy mi Głos Rozsądku.
- Rozwijam się jak kijanka w stawie - ripostuję bez zastanowienia.

- Kładziesz się na plecach i unosisz - zaleca Mąż.
- To znaczy lewituję, tak? - upewniam się.