Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

wtorek, 22 lipca 2014

1.729. Z naszej lodówki

Obiecałam niedawno podzielić się zawartością naszej lodówki - taką, która jest w miarę zdrowa (uczymy się czytać etykiety i zwracać uwagę na skład kupowanych produktów) i dostępna dosłownie wszędzie, bo w każdym biedronkowym sklepie.

Na pierwszy ogień idą trzy produkty polecone mi przez zaprzyjaźnioną mamę znad morza, która bardzo mnie wspierała i nadal mi pomaga doradzając oraz edukując w zakresie zdrowego żywienia.

Ser cheddar w wersji 10 i 14, czyli tak naprawdę różniący się długością dojrzewania. Ten z dziesiątką jest delikatniejszy, jaśniejszy i mniej wyrazisty w smaku - w przeciwieństwie do czternastki, która jest nieco ostrzejsza i ciemniejsza. To są prawdziwe sery, a nie produkty seropodobne.

Przyznam, że od chwili pierwszej ich degustacji, jesteśmy już nierozłączni. Kroję go cienko i kładę na kromkę świeżego chleba razowego z pobliskiej piekarni. Do tego pokrojone w ćwiartki pomidory posypane bazylią. Plus zielona herbata. Pychota!





Kiełbasa myśliwska jest lekko podsuszana i wędzona, w miarę cienka, a jej skład mieści się w jednej linijce, co należy do rzadkości. Zawiera tylko jedno konserwujące E250. W opakowaniu znajdują się trzy kiełbaski. Ze świeżym ogórkiem komponuje się perfekcyjnie.




Mozzarellę uwielbiam. Serem tartym posypujemy razowy makaron (o nim napiszę oddzielnie) z suszonymi pomidorami lub w wersji z gotowanymi krojonymi pomidorami, tuńczykiem i śmietaną. Fantastyczny do spaghetti z sosem bolońskim. Ciągnie się aż miło.




Mozzarellę w zalewie kroję na plasterki i przekładam ją plasterkami pomidora. Do tego kilka kropli oliwy oraz bazylia. U nas świetnie sprawdza się na kolację lub drugie śniadanie.




Ser kozi na pewno nie wszystkim przypadnie do gustu. Trzeba lubić ten charakterystyczny "smrodek". Jeśli chodzi o mnie i Męża, zajadamy się chyba wszystkimi "skarpetowcami" - jak je pieszczotliwie nazwaliśmy. 

Ten ser (jak sama nazwa wskazuje) zalatuje kozą, a że kozy są moimi ulubionymi zwierzętami, więc z pewnością nie jestem obiektywna.




Kolejny "smrodek", aczkolwiek całkiem inni niż jego poprzednik. Doskonały z bakaliami i suszonymi owocami lub winogronami. Kiedyś jadaliśmy go jeszcze ze świeżą bagietką, ale jako że staram się nie spożywać białego pieczywa, więc obecnie jestem wierna pierwszej wersji.




Wafle ryżowe zabieram ze sobą ilekroć idę gdzieś, gdzie nie mogę liczyć na kupno czegoś w miarę zdrowego, a że wolę się zabezpieczyć w razie napadu głodu, dwa lub trzy krążki noszę w torebce. Sprawdzają się też jako zamiennik zwykłego pieczywa. Idealne szczególnie dla osób na diecie bezglutenowej.




Do tematu w miarę zdrowej zawartości naszej lodówki powrócę niebawem.