Kiedyś leżałeś w łóżku i pikałeś w swój telefon. Teraz bladym świtem wstajesz, zabierasz do łazienki laptop wraz z zasilaczem i w trybie incognito buszujesz w sieci. Potem skradasz się jak złodziej, odkładasz laptop na półkę i po cichu kładziesz się obok mnie.
Myślisz, że jak śpię, to nie zarejestruję tego co robisz i nic nie zauważę. Mało tego - zapytany wprost, kłamiesz w żywe oczy, że nie korzystałeś z komputera. Tylko masz pecha, bo dziwnym trafem zawsze, ale to zawsze wyczuję, że coś jest nie tak. I niezwykle szybko wychodzi szydło z worka.
Taka sytuacja jak dzisiejsza nie jest pierwszą. A ja zastanawiam co tak pilnego i niecierpiącego zwłoki znajduje się przed monitorem, że ktoś, kto do tej pory był notorycznym śpiochem, zrywa się o piątej rano i otwiera przeglądarkę, nie pozostawiając po sobie historii stron, na które wchodzi. Co dzięki temu chcesz ukryć?
I jakoś nie przekonuje mnie Twój totalny brak skruchy oraz pokrętna próba tłumaczenia, że wszystkiemu winny jest hałas przejeżdżającego pociągu, który Cię budzi każdego dnia.
Zaufanie drugiej osoby można stracić w jednej sekundzie. Gdybym była na Twoim miejscu, bardzo poważnie rozważyłabym czy warto.