Jest mi tak gorąco, że nawet trzymanie laptopa na kolanach nie jest możliwe, a rozwieszenie prania na balkonie graniczyło z cudem uniknięcia udaru cieplnego.
Ostatnio jakiś ptak wybrał mnie sobie na cel i postanowił wykorzystać jako własną toaletę. Na całe szczęście poszło rykoszetem - ucierpiała jedynie moja lewa stopa i dół nogawki jasnych lnianych spodni. Pierwsza myśl, jaka mi się zaraz po całym zajściu pojawiła brzmiała: "jak to dobrze, że nie narobił mi na głowę".
Czegoś takiego jak odplamiacz nie mieliśmy w domu, a że dopiero wczoraj poszliśmy do drogerii, więc pranie mogło się odbyć już dzisiaj rano. Mam nadzieję, że plamy zeszły - widziałam ukradkiem jak Mąż stosował się do przepisu sporządzenia odpowiednich proporcji mikstury, a potem mocno pocierał brudne miejsca.
Swoją drogą, będąc przy temacie kupnym, ciekawa jestem czemu ptasie odchody tak strasznie ciężko sprać i bez odplamiacza ani rusz - wiem, bo wcześniej usiłowałam zapierać zabrudzenia szarym mydłem - bez pomyślnego rezultatu.
Nie chce mi się pisać odrębnej notki w temacie nieudolności służb mundurowych, więc zrobię to tutaj. Byliśmy świadkami gonitwy dwóch policjantów za uciekającym mężczyzną. Zdarzenie miało miejsce w sobotnie popołudnie, na deptaku pełnym ludzi.
Myli się ten, kto sądzi, że stróże prawa złapali uciekiniera. O nie. Tym, który go zatrzymał był starszy, niepozornie wyglądający pan. Wystarczyło, że stanął przodem do biegnącego wprost na niego mężczyzny i rozłożył obie ręce na boki.
Potem było jeszcze ciekawiej. Dwóch młodych i rosłych policjantów nie mogło sobie dać rady z obezwładnieniem uciekiniera. Ledwo potrafili położyć go na ziemię, ale na wykręcenie rąk i skucie ich kajdankami sił im zabrakło.
By dostać się do pracy w policji należy przejść specjalny test sprawnościowy (między innymi). Tyle słyszy się też o sztukach walki, specjalistycznych sposobach radzenia sobie z obezwładnianiem oraz różnych chwytach (o pełnym rynsztunku uzbrojenia mundurowych nie wspomnę), że aż przykro było patrzeć jak funkcjonariusze zrobili z siebie pośmiewisko na oczach wielu przechodniów, którzy na głos komentowali ich żenująco nieskuteczne i nieudolne "metody" pracy.