Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

wtorek, 19 sierpnia 2014

1.777. Maszynista?

Hurgot - tak "pieszczotliwie" nazywamy z Mężem każdy pociąg towarowy przejeżdżający w pobliżu. Hałas jest tak niemiłosierny, że czasem własnych myśli nie słyszę. Niejednokrotnie aż podłoga nam drży i leżąc wieczorem na sofie mam wrażenie kręcenia się na karuzeli - jak po wypiciu nadmiernej ilości wysokoprocentowego alkoholu.

Wiem co piszę, bo raz tylko przeżyłam coś takiego i nigdy więcej podobnych wrażeń doświadczać nie zamierzam. Kilkanaście lat temu strułam się tak okropnie, że sedes stał się moim najbliższym przyjacielem (a jedzenie i picie największymi wrogami). Łóżka nie opuściłam przez tydzień. O mały włos wylądowałabym pod kroplówką, ale na doustnym uzupełnianiu elektrolitów się skończyło.

Dyrektor Wykonawczy zwariował na punkcie pociągów. Prawie za każdym razem jak słyszy nadjeżdżający hurgot, wygląda przez okno, informując mnie jaki rodzaj lokomotywy, ile ich jest, ile wagonów, z jakiej firmy, co przewożą i w jakim kierunku jadą. Potrafi ponadto perfekcyjnie naśladować różnego rodzaju sygnały dźwiękowe.

Ostatnio Głos Rozsądku zaskoczył mnie informacją, iż chciałby zostać maszynistą. Naczytał się w sieci jakichś blogów fanatyków pociągów, zaczął dowiadywać się o możliwości nauki i dzielił się ze mną tymi wszystkimi rewelacjami z wypiekami na twarzy. Przeraziła go tylko cena i czas trwania takiego kursu, bo popyt na maszynistów jest spory i zarobki całkiem niezłe.

Na całe szczęście słomiany zapał Męża akurat w tym konkretnym przypadku jest zaletą. Pozostaje mi zatem przeczekać kolejny chwilowy pociąg do pociągów Drugiej Połówki.