- Cześć, jak ci mija dzień?
- O, witaj słońce. Właśnie Mąż przyszedł z pracy, ale niebawem idzie do kina.
- Sam? A ty?
- Pewnie, że sam. Mamy inny gust. Poza tym nie lubię chodzić do kina.
- Dlaczego?
- Ludzie mi przeszkadzają.
- Słuchaj, dzwonię, bo gotuję właśnie zupę ze świeżych pomidorów i jak mi wyjdzie, to cię zaproszę.
- Super.
- Lubisz z ryżem?
- Pewnie.
Za mniej więcej półtorej godziny dzwoni telefon.
- No to przychodź. Tylko wiesz - pamiętaj, że ja wciąż mam bałagan w domu.
- Wiem, wiem. Nic nowego. Przyjdę w spodniach od dresu, to się wpasuję w krajobraz.
- Świetny pomysł!
Zupa była pyszna - gorąca, aromatyczna, pożywna.
Pies siedział pod stołem i pilnował bym nie wstawała - wtedy strasznie szczeka. Tym razem nie mógł lizać mnie po stopach, bo miałam na nich skarpetki.
A sąsiadka wyglądała cudnie w bawełnianej chustce na głowie. Zieleń pięknie komponuje się z jej piwnymi oczami.