Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

czwartek, 21 sierpnia 2014

1.780. Akcja młotek

Dzięki uprzejmości bardzo fajnego listonosza, który wczoraj dostarczył mi przesyłkę do rąk własnych, po prawie siedmiu miesiącach wynajmowania kawalerki dowiedziałam się jaki jest kod do domofonu, gdyż do tej pory drzwi wejściowe do bloku otwierałam kluczem. Wracając ze sklepu przetestowałam kombinację cyferek i działa! Nawet właścicielka owego kodu nie znała, bo oczywiście że o niego pytaliśmy.

Wczoraj zauważyłam, że z tyłu komody wystają gwoździe mocujące ściankę, więc zadzwoniłam do Męża i poprosiłam go o wypożyczenie z pracy najzwyklejszego młotka. Dyrektor Wykonawczy z narzędzi typowo męskich posiada jedynie śrubokręt. Nie każdy musi być złotą rączką, a Głos Rozsądku ma wiele innych zalet, których nie posiadają na przykład niektórzy majsterkowicze.

Ledwo wszedł do domu, wyskoczyłam z pytaniem:

- Młotek masz?
- Nie mam.
- Jak to nie masz?
- No nie mam.
- W całej firmie nie ma ani jednego młotka???
- Są, ale pochowane w prywatnych szafkach.

Telefon do naszej sąsiadki nic nie dał - rzeczonego narzędzia w jej domu nie ma. Pukanie do kilku drzwi też nie, bo nikt nie otwierał. Świeżo upieczona mama niemowlaka młotka nie posiada. W końcu Mężowi udało się znaleźć mroczny przedmiot pożądania u innej sąsiadki, którą po raz pierwszy zobaczył na oczy.

Odsunęliśmy komodę, potem drugą. Podczas gdy Dyrektor Wykonawczy zajął się wymiataniem nagromadzonych za nimi kotów z kurzu, przystąpiłam do akcji wbijania gwoździ. Od dziecka fascynowały mnie takie czynności - może dlatego, że ojciec jak nie pił, wiecznie coś w domu robił, a wiadomo, że małego człowieka interesują nowości.

Gwoździe przybiłam, dodatkowo dołożyłam jeszcze kilka nowych dla bezpieczeństwa, żeby nam tył komody nie odpadł. Kontrolnie porozglądałam się po domu, zastanawiając gdzie i co jeszcze mogłabym poprzybijać, ale nic nie znalazłam. Głos Rozsądku odniósł więc młotek jego właścicielce, która w podziękowaniu za sąsiedzką przysługę została obdarowana dwoma czerwonymi jabłkami.

Dość długo nie mogłam zrozumieć braku młotka i kombinerek w rzeczach Męża (nigdy ich nie miał) i dość głośno wyrażałam swoje zdziwienie z tego powodu. W końcu Dyrektor Wykonawczy przerwał moje wywody jakże trafnym i celnym tekstem:

- Wiesz co? Na urodziny kupię ci młotek. Będziesz miała swój.
- Super. Tylko żeby był czerwony. I kombinerki do kompletu.