Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

niedziela, 31 sierpnia 2014

1.803. Zielona kawa

Dzięki naszej sąsiadce nie tylko zaliczyliśmy nasz pierwszy małżeński raz z kośćmi, ale również jak najbardziej legalnie wynieśliśmy od niej z mieszkania dwie łyżeczki zielonej kawy, którą za radą właścicielki zaparzyliśmy dopiero wtedy, kiedy wiedzieliśmy, że z domu już na pewno nie wyjdziemy.

Zielona kawa wygląda dziwnie - co widać przed i po jej zaparzeniu (od pięciu do dziesięciu minut pod przykryciem). Pachnie i smakuje słomą. Odrobinę podobna jest do zielonej herbaty.

Mąż się krzywił, ale dał radę. Mnie poza obrzydliwą kredą, którą musiałam kiedyś wypić jako kontrast przed prześwietleniem, chyba nic nie jest w stanie ruszyć. Nawet piołun polubiłam, a co dopiero zieloną kawę.