Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

środa, 3 września 2014

1.808. Babskie sprawy

Rano zaczęłam od telefonu do sąsiadki, ale o nim pisałam w poprzedniej notce, więc powtarzać się nie będę. Potem zadzwoniłam do przychodni spytać czy są wyniki cytologii oraz mammografii. Na koniec porozmawiałam z właścicielką mieszkania i umówiłam się z nią na jutro u nas w celu uregulowania opłat oraz na zaległe babskie pogaduchy.

Mąż pojechał do baru po grochówkę, bo wczoraj byłam naprawdę nieszczęśliwa (i strasznie marudna), że nie mogłam jej zjeść. W ramach rekompensaty i zadośćuczynienia miałam więc podwójną porcję pysznej, ciepłej i pożywnej zupy na obiad.

Wyszliśmy z domu z Dyrektorem Wykonawczym, który po drodze znalazł dla mnie lupę, o której wciąż zapominałam. Wreszcie ją mam i mogę nosić ze sobą, gdyż jest poręczna i powiększa nawet najmniejsze litery. Zamiast zabierać ze sobą okulary w etui, od teraz będę mieć ją. Pomysł podpatrzyłam u pewnej pani w dyskoncie i stwierdziłam, że go skopiuję.




Jako że wcześniej zrobiłam rozeznanie w sieci i sprawdziłam dostępność w sklepach, wiedziałam czego (i gdzie) szukam. Weszłam, przymierzyłam, spodobałam się sobie i starszej pani, która skomplementowała mój wygląd, dopasowałam wkładki ze skóry, zapłaciłam, podziękowałam i wyszłam z granatowymi czółenkami w pudełku.




Zanim znalazłam się w obuwniczej sieciówce w galerii, przechodziłam obok lumpeksu i jakaś niewidzialna siła mnie tam prawie wciągała do środka. Nie dałam rady się jej oprzeć. Za kilka chwil miałam się przekonać dlaczego. Śliwkowy żakiet na podszewce, z zapasowym guzikiem szyty jak na mnie. Za trzy złote siedemdziesiąt groszy!




A potem jeszcze taka ni to kurteczka, ni to żakiet, granatowy z czerwoną nitką. Jakby z cienkiego dżinsu, na suwak. Pasował idealnie. No i zrujnowałam nasz małżeński budżet na kolejne piętnaście złotych czterdzieści groszy.




Jestem człowiekiem, który lubi wiedzieć na czym stoi. Nie dla mnie przeczekiwanie, odwlekanie, uciekanie, chowanie głowy w piasek, niepewność. Chcę znać prawdę jak najszybciej. Idę więc za ciosem aczkolwiek obawa jest.

Dlatego choć bardzo mi się nie chciało i miałam zrobić to jutro albo pojutrze, zostawiłam powyższe zakupy w domu, zjadłam jedną porcję grochówki, wsiadłam w autobus i pojechałam do przychodni po wyniki.

Cytologia piękna - jedyneczka. Mammografia już nie tak cudnie - "obustronnie w piersiach obecne okrągłe zacienienia o wymiarze do 3 cm - zalecane wykonanie badania usg. BIRADS - 0".

To jeszcze nie musi nic oznaczać (i tego się trzymam) - zważywszy na fakt, iż mammografię miałam robioną w osiemnastym dniu cyklu, więc zaledwie na tydzień przed okresem, co mogło wpłynąć na taki, a nie inny opis.

Ale że lepiej sprawdzić i mieć pewność co jest grane, od razu dostałam skierowanie na owo usg (termin mam wyznaczony na 25. października). Trochę długo, ale na szczęście w ramach NFZ, więc nie muszę płacić.

A potem odwiedziła mnie sąsiadka, której pokazałam i żakiety, i buty, i wyniki.