Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

czwartek, 4 września 2014

1.809. Elegancja Francja

Jak wczoraj powiedziałam sąsiadce co myślę o jej milczeniu i poprosiłam o meldunki z placu boju, od razu podziałało. Dzisiaj tuż po jedenastej wysłała mi SMS: "zaraz dostanę w żyłę". Czyli wychodzi na to, iż w tej chwili prawdopodobnie odpoczywa sobie w samochodzie w drodze do domu.

Od ósmej rano jestem na nogach poza domem, do którego wpadam tylko na moment i znowu w miasto. A przed pierwszym wyjściem zdążyłam wstawić i rozwiesić pranie. Potem zamykałam drzwi od zewnątrz jeszcze trzy razy. I cieszę się ogromnie, że w swojej mądrości oraz niechęci do trwania w niepewności nie zostawiłam na dziś odebrania wyników z przychodni.

Przyszłam (chyba już na dobre) dopiero niedawno. Rozpakowałam zakupy, ale póki co nie chce mi się ich chować do szafek. Na szczęście to chemia, kosmetyki oraz herbaty (dwudziestoprocentowa biedronkowa promocja pozwoliła mi uzupełnić zapasy), więc nic się nie zepsuje.

Sukienkowe prawo serii ma swój ciąg dalszy. Trzy sztuki wiszą i czekają na przyjście Męża, który bardzo lubi takie przymiarki - szczególnie że w każdej z "kreacji" jest dość długi suwak na plecach. Przez telefon zdążył już coś wspomnieć o grze wstępnej a propos zamka.

Zwariowałam? Nie sądzę - czterdzieści pięć złotych (po piętnaście za sztukę) za dzisiejsze nowiutkie sukienki prosto ze sklepu (totalna wyprzedaż - dlatego tak tanio) to chyba nie jest wygórowana cena?

Choć na pierwszy rzut oka wyglądają identycznie to tylko pozory. Są z innych materiałów, różnią się długością własną i rękawków, rodzajem przeszyć, a jedna jest nawet z kieszeniami. 

Czekolada, fiołek oraz kawa z mlekiem (albo kakao - jak kto woli) - bardzo proszę.






Dziwię się samej sobie, gdyż po dokładnym przyjrzeniu się swojemu odbiciu w lustrze i zasięgnięciu opinii u Męża doszłam do wniosku, że sukienki są wprost stworzone dla mnie, gdyż w żadnej ze wszystkich zakupionych przeze mnie sztuk w ogóle nie znać mojego wystającego brzucha.

Może jestem próżna (do tego też mam prawo), ale naprawdę się sobie w nich bardzo podobam - figura, fryzura, buty na obcasie, kolorowe rajstopy, szaliczek, kolczyki i obowiązkowy uśmiech. Taka elegancka i kobieca wersja Karioki.