Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

sobota, 6 września 2014

1.811. Fale

Raz jest lepiej, raz gorzej. Jak z przypływem i odpływem. Przychodzi i odchodzi. Przynosi siłę lub ją odbiera.

Zmieniamy się z Mężem. Każde z nas robi coś innego. On wyprowadza psa, idzie po zakupy i zajmuje się przygotowaniem posiłków, a ja w tym czasie ogarniam nasz dom (pranie, zmywanie, organizacja czasu i ogólna logistyka). Ale przede wszystkim staram się pomagać sąsiadce w zakresie wsparcia psychicznego, rozmowy (lub milczenia - w zależności od jej potrzeb), potrzymania za rękę i samej obecności.

Widzę i czuję jak ważne są te ostatnie kwestie - czasem o wiele ważniejsze niż podanie szklanki z wodą, czy jogurtu. Patrzę jak ona leży i uśmiecha się kiedy mówię jej o sukienkach, które chce obejrzeć jak dojdzie do siebie po wlewie.

Wczoraj (chyba po raz pierwszy w życiu) na otwartej dłoni (dobra rada sąsiadki) podałam jej psu tabletkę w kiełbasie. O ile dobrze pamiętam nigdy wcześniej nie karmiłam czworonogów, bo się bałam, że mnie ugryzą. Taki lęk zaszczepiony przez matkę.

Sąsiadka (jak prawdopodobnie każdy chory) wie co jest dla niej dobre. Ona decyduje czy chce spać (wtedy wracam do domu i czekam na jej telefon jak się obudzi), rozmawiać, czy woli mnie słuchać. Zauważam, że nie lubi pytań o to jak się czuje - szczególnie kiedy dzwonią do niej znajome. Ja pytam inaczej - "co cię boli?", "chcesz coś?", "czego potrzebujesz?"

Nie mam absolutnie żadnego doświadczenia w opiece nad chorymi. Mimo to czuję, że intuicja prowadzi mnie w dobrym kierunku. Szukam, szperam, czytam, dowiaduję się, ale i tak najważniejszy jest bezpośredni kontakt z drugim człowiekiem. On weryfikuje wszystko.