Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

wtorek, 9 września 2014

1.818. Hałaśniki

Czule patrzą sobie w oczy i szepczą coś do siebie, a po chwili odwracają łebki w drugą stronę. Próby wprowadzania nowego jedzenia na razie nie zdają rezultatów - ani jabłko, ani marchewka, ani banan, ani gotowany makaron - niczego nie ruszyły. Patrzyły z rezerwą z daleka i na tym się skończyło.

Przestrzegają ciszy nocnej, gdyż pierwsze nawoływania (spod fioletowo-czarnej lumpeksowej chusty użytej po raz pierwszy) dobiegły nas dziś rano po szóstej. Najpierw nieśmiało, lecz kiedy usłyszały nasze przyciszone głosy oraz skrzypienie sofy, zaczął się koncert krzyków na dzień dobry.

Synchronicznie czyszczą sobie piórka, myją łapki, drapią się po łebkach, tańczą (każdy na swojej żerdzi) od jednego do drugiego jej brzegu. Gienio (niebieski) choć mniejszy i drobniejszy, to prowodyr, awanturnik i prowokator. Gania biednego spokojnego i uległego Henia (zielony) z drążka na drążek, zazdrośnie odgania od miseczki z ziarnem tylko po to, by za chwilę wskoczyć na żerdkę i znowu go przeganiać.

Obaj obserwują nas bacznie. Nasłuchują i zaznajamiają się z nowymi dźwiękami. Uważnie i w milczeniu wysłuchały dwukrotnie budzika ('With Or Without You' U2). Wczoraj wieczorem, kiedy Mąż włożył klucz w zamek od razu go przywitały.

Jak wsadzam rękę do klatki, by dać im coś do jedzenia, uciekają pod jej sufit i wiszą tam dopóki nie zamknę z powrotem drzwiczek. Bacznie przyglądają się co tam robię. Nie boją się gdy przechodzimy obok klatki i gdy kucniemy lub siądziemy na dywanie.

Są śliczne i kochane, choć czasem hałasują, ale nie da się ich nie polubić. Mam niezły ubaw jak na nie patrzę w różnego rodzaju akcjach za kratkami.

Czytam w różnych miejscach o tym jak można oswoić papużki. Szczególnie po tym jak dzisiaj podsłuchałam Dyrektora Wykonawczego mówiącego do ptaszków z czułością: "bo ja to bym chciał się z wami zaprzyjaźnić".