Wczoraj wieczorem poszliśmy na chwilę do sąsiadki. Mąż pomagał jej z jakimś internetowym zamówieniem i wystawianiem opinii. Przy okazji zaczęłyśmy rozmawiać o kwiatkach.
Okazało się, że ona chętnie przyjęłaby bazylię, a ja jeszcze chętniej bym się nią podzieliła, gdyż ta, którą dostałam od właścicielki mieszkania rozrosła się tak bardzo, że jej korzenie pojawiły się nawet na powierzchni.
Wróciliśmy do domu z doniczką sąsiadki, do której dziś rano przesadziłam rozdzieloną bazylię. Dzięki temu z jednej zrobiły się dwie, a każdej jest teraz luźniej, swobodniej i lepiej.
Żałuję, że nie zrobiłam zdjęcia oryginalnej roślinie przywiezionej od pani wynajmującej, bo ta na pierwszym zdjęciu prezentuje się już po odchodowaniu tej, którą dostałam. Za to teraz wygląda tak jak na drugiej fotce, na której są obie - nasza i ta podarowana sąsiadce.