Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

piątek, 12 września 2014

1.824. Adopcyjne "dzieci"

Jaka drastyczna odmiana - wczoraj lało, a dzisiaj piękna, słoneczna, bardzo ciepła, a zarazem wietrzna pogoda. Przeszłam się kawałek na krótki spacer, gdyż spodziewałam się później odwiedzin sąsiadki, która zabrała przesadzoną przeze mnie bazylię, ale zanim to zrobiła, już od progu poprosiła o papierowy ręcznik. Tak to jest jak się chodzi z kubkiem zalanego Anatola, zamiast dać się wykazać mojemu czajnikowi.

Przy okazji obejrzała nową papuzią klatkę, stwierdzając: "fiu, fiu, teraz to pałac będą miały". W owym "pałacu" prawie wszystko urządzone. Czekam na Męża, by przyniósł kawałek drucika oraz by pomógł mi w zamocowaniu obu sepii, gdyż brakuje mi trzeciej ręki. Rano przełożymy tylko poidła ze świeżą wodą pomiędzy świeże pręty i będziemy kusić Gienia i Henia śniadaniem w nowym domku.

Obserwuję sobie ich poczynania i im dłużej się im przypatruję, tym więcej podobieństw widzę w obu papużkach do siebie i Dyrektora Wykonawczego. Jemu zdecydowanie bliżej jest do spokojnego, ospałego, poczciwego i ugodowego Henia, który nie wdaje się w spory, woli dać za wygraną i lubi się miziać, przytulać oraz całować. Za to ja przypominam Gienia, który nie daje sobie w kaszę dmuchać i trzyma rządy twardej ręki (albo raczej łapki), wpycha się na swojego współlokatora (niczym ja wchodzę na Głos Rozsądku kiedy idziemy ulicą, spychając go zawsze w jedną stronę), wyjada co lepsze kąski z miseczki i nie dopuszcza do niej Henia, który je jako drugi. Poza tym, Gienio zdecydowanie częściej się odzywa, "gada" długo i namiętnie oraz jest bardziej hałaśliwy. Zupełnie jak ja. Henio zawsze śpi od ściany (całkiem jak Druga Połówka), a Gienio rano zarządza pobudkę (to z kolei moja domena).

Śmieję się i mówię Mężowi, że nasze ptaszki z drugiej ręki (czyli z  ogłoszenia) są jak adopcyjne dzieci - innej rodzinie się znudziły i nie chcieli się dłużej nimi zajmować, więc my dobrowolnie weszliśmy w rolę rodziców zastępczych, a nawet adopcyjnych, gdyż nie dość, że zmieniliśmy falkom imiona, to nawet odkryliśmy właściwą płeć jednej z nich.

Marzy mi się oswojenie papużek, które chyba się już do nas przyzwyczaiły i poznały nasze zwyczaje przez tych kilka ostatnich dni. Teraz nadchodzi czas budowania wzajemnego zaufania. Powoli przymierzamy się też do otworzenia drzwiczek i pozwolenia Gieniowi i Heniowi na pierwszy lot po mieszkaniu. Najpierw jednak przeprowadzka i zadomowienie się hałaśników w nowej siedzibie. Trochę się tego obawiam, ale we czworo damy radę.