Pobudka urządzona nam przez Gienia i Henia miała miejsce o 6:15. Wstaliśmy z Mężem, żeby jak najszybciej zamocować dwie sepie w "pałacu". Niby prosta rzecz, a nam zajęła z pół godziny. Trudności piętrzyły się przed nami jedna po drugiej.
Drucik za gruby (przecież powtarzałam wczoraj, że miał być cieniutki i miedziany), nie ma go czym przeciąć (tu stwierdziłam, że na urodziny zamawiam nie tylko młotek i kombinerki, ale całą podstawową skrzynkę narzędziową skoro Dyrektor Wykonawczy nie ma smykałki do majsterkowania). W związku z powyższym, zmuszeni byliśmy zaniechać dalszych prób z tamtym materiałem.
Wzięłam sznurek, który okazał się być za słaby i się rwał. Potem na szydełku zrobiłam łańcuszek z kordonka. Też się nie nadał. Może spinacz biurowy? Odpada. Koniec końców Głos Rozsądku jakimś cudem przyczepił nieszczęsne sepie do prętów, ale do tego celu musiał zdjąć kuwetę i kilka gadżetów wyjąć ze środka.
Ustawiłam klatki naprzeciwko siebie. Otworzyłam obie pary drzwiczek. Z jednych powstała drabinka, po której wystarczyło tylko przejść. Gienio i Henio przyglądali się co jest grane, ale zmienić lokum nie chcieli.
Cóż było robić? Postanowiłam ich złapać i przeprowadzić ręcznie. Nie dałam rady i nie miałam sumienia. Wyszłam do kuchni i zostawiłam Męża z "problemem". Pierwszym lokatorem został Gienio, a po chwili dołączył do niego Henio. Obaj przestraszeni wisieli dość długo pod sufitem, co wcale nie przeszkodziło im w przytulaniu i całowaniu.
Zwabieni prosem senegalskim (ponoć to papuzi przysmak), które przyczepiłam im z boku klatki, zaczęli je jeść. Oczywiście walcząc o nie, choć większym łakomczuchem okazał się Henio (znowu widzę podobieństwo do Męża), gdyż to on był pionierem w konsumpcji i również jako pierwszy stanął na żerdce. Potem przyszedł czas na picie wody.
Zauważyłam, że obie papużki stały wciąż na tym samym drążku i bały się przeskoczyć na drugi. Domyśliłam się, że powodem jest wisząca na środku klatki huśtawka oraz lusterko z dzwoneczkiem. Znowu Mąż był tym złym, który wsadził rękę do środka i wyjął obie zabawki. Przez to działanie (a może dzięki niemu), Gienio i Henio wylądowali w kuwecie i zaczęli sprawdzać zawartość miseczek - przy czym zamiast korzystać każdy ze swojej, walczyli o jedną. Górą był oczywiście Gienio, broniący dostępu do ziarenek własną piersią.
Wreszcie nasze ptaszki wykazały się odwagą i zaczęły przeskakiwać na drugą żerdkę, synchronicznie pijąc wodę z obu poidełek. Teraz już zachowują się normalnie i klasycznie, więc wygląda na to, że misja przeprowadzka zakończona została powodzeniem.