Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

niedziela, 14 września 2014

1.827. Zatruta

Już dawno tak się nie czułam jak dzisiaj. Coś ewidentnie mi nie posłużyło. Domyślam się, że winna jest czerwona papryka, którą zjadłam razem z pomidorem i kanapkami z wędliną na drugie śniadanie. Do tej pory ją jeszcze czuję.

Mąż radził, bym sobie włożyła palec do gardła, ale nie umiem. No nie umiem i już. Męczyłam się i męczyłam. Niedobrze mi i niedobrze. Boli brzuch, bolą jelita, boli głowa, jest mi gorąco, a za chwilę zimno. Wypiłam miętę, rumianek i gorzką czarną herbatę. Pomogło na tyle, że coś tam wyszło od innej strony. Jednakże nie podejmuję się policzyć ilości spotkań z łazienkowym tronem.

Na obiad, który zjadł Dyrektor Wykonawczy, mogłam sobie tylko popatrzeć - smażona pierś z kurczaka, mizeria ze śmietaną i ziemniaki - jedynie kilka tych ostatnich zdołałam podziubać widelcem. W ruch poszły sucharki. I to też z rozsądku, by cokolwiek w siebie wcisnąć.

Prawie cały taki piękny dzień spędzony w domu. Byliśmy tylko w pobliskim kościele, a i tak ledwo dałam radę doczekać do końca mszy. Przyszłam do domu i siedzę na sofie - bez sił, z dreszczami, bolącą głową i niespokojnym żołądkiem. Nawet stukać w klawisze jest mi ciężko.

Jutro będzie lepiej. Mam przynajmniej taką nadzieję.