Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

środa, 24 września 2014

1.843. Słucham siebie

O intuicji pisałam tu niejednokrotnie. Podobnie jak o znakach. Zauważam je oraz interpretuję w zgodzie z tym jednym jedynym słusznym głosem, który słyszę.

W nocy z niedzieli na poniedziałek obudziło mnie ogromne pragnienie, więc przyssałam się do butelki z wodą mineralną. Kiedy potem przyłożyłam głowę do prześcieradła (nie używam poduszki ani jaśka) poczułam niepokój i usłyszałam trzy słowa: "nie jedź tam".

Owo "tam" to konferencja dla wolontariuszy hospicyjnych, o której wspominałam kilka dni temu. Od tamtej wczesnoporannej (lub późnonocnej) chwili każdy dzień jest tylko potwierdzeniem słuszności podjętej przeze mnie decyzji o pozostaniu w domu.

Poniedziałkowa rozmowa z Czarodziejem wniosła wiele, rozwiała wszelkie wątpliwości, pokazała dokładnie o co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi i jak to od środka wygląda. Bicie piany, spijanie śmietanki niekoniecznie ze swojego kubka, ale głównie dysonans pomiędzy słowami a czynami - w takim spektaklu nie chcę uczestniczyć.

Niezbyt dobry stan zdrowia, problemy ze zdiagnozowaniem, opóźniające się wyniki badań peptydu C, które uniemożliwiają podjęcie dalszych kroków są kolejnymi znakami stopu. Przypadająca w sobotę szósta rocznica naszego ślubu cywilnego. Powrót sąsiadki z wlewu pierwszej białej chemii. Brak dobrego dojazdu i mocno ograniczone finanse. Sporo tego.

Nie jadę i nie żałuję. Wręcz przeciwnie. Podobne spotkanie odbędzie się za rok. Może wtedy wezmę w nim udział? Poza tym, uczestnictwo w tym wydarzeniu nie zakończy się otrzymaniem jakiegokolwiek zaświadczenia, dyplomu, czy certyfikatu, który otworzy mi drzwi do hospicyjnego wolontariatu tu, na miejscu. Byłaby to tylko taka "sztuka dla sztuki", którą (póki co) mogę sobie z czystym sumieniem darować.

"Słuchaj siebie i swojej mądrości" - napisał mi w mailu Czarodziej w kontekście dokonanego przeze mnie wyboru. Tak właśnie robię.