Brakuje mi czasu spędzonego z Mężem. I nie mam tu na myśli zakupów, sprzątania, czy krzątania się po domu. Bardziej chodzi mi o wspólne wyjście na spacer, leniwe przytulanie na ławce, wygrzewanie się w promieniach jesiennego słońca, obserwowanie zmieniającej się przyrody, milczenie lub rozmowę - w zależności od nastroju danej chwili.
Czasem odnoszę wrażenie, że mając dość podobne podejście w kwestii pomagania ludziom, za dużo czasu ofiarowujemy innym, a za mało zostawiamy go dla samych siebie - czy to w duecie, czy solo. Potrzebuję Dyrektora Wykonawczego na odrobinę wyłączności. Wręcz tęsknię za tym.
Głos Rozsądku wróci dziś wcześniej z pracy. Zrobimy razem śmietanowca, żeby mieć czym jutro świętować nasz małżeński staż. Na obiad zaplanowaliśmy premierę w kuchni, czyli schab z cebulką, obsmażony, a potem podlany wodą. Do tego mizeria ze śmietaną oraz ziemniaki z masłem. Toast wniesiemy likierem śmietankowym z dodatkiem szkockiej whisky.
I tak mi się po cichu marzy, żeby Mąż zamiast tradycyjnego bukietu obdarował mnie tym, o czym mu wczoraj opowiadałam, czyli małymi doniczkami z fiołkami afrykańskimi w różnych kolorach. Sześć roślinek na szóstą rocznicę byłoby akurat, prawda?