Zamiast krzyczeć na mnie kiedy po raz kolejny przypalę patelnię lub garnek, tylko się uśmiecha i pyta czy nic mi się nie stało.
Choć jest zmęczony po pracy i chce mu się spać, stara się słuchać co mam mu do powiedzenia po całym dniu nieobecności w domu.
Sam z siebie nie mówi zbyt wiele, ale jest bacznym i uważnym obserwatorem, a jego wnioski są stuprocentowo celne i trafne.
Chociaż lubi sobie pospać, potrafi wstać o szóstej rano tylko po to, by pójść do piekarni i przynieść mi świeży chleb na śniadanie.
Wspiera mnie we wszystkim, co robię lub zamierzam, mając jedynie baczenie, bym nie zapominała o sobie pochłonięta czymś lub kimś innym.
Daje mi wolność i zaufanie jakich potrzebuję, by móc oddychać i żyć, nie okazuje zazdrości choć delikatnie wyczuwam ją między wierszami.
Czuję się kochana przez niego pomimo wszystko - aczkolwiek doskonale wiem, że bywają takie chwile, w których mnie bardzo nie lubi.
Zapomina przełączyć telefon z opcji "milczy", a ja dzwonię do niego kilka lub kilkanaście razy odchodząc od zmysłów co mu się stało.
Jest mistrzem we wchodzeniu w psie kupy - średnio raz w tygodniu w coś takiego wdepnie, a potem mozolnie czyści buty śrubokrętem.
Dzwoni do mnie w momencie, w którym powinien już być w autobusie z pracy do domu tylko po to, by powiedzieć mi, że na niego nie zdążył.
Wszędzie zostawia po sobie ślady swojej obecności w postaci pustej rolki po papierze toaletowym, kropli rozlanej wody, okruchów chleba itp.
Potrafi patrzeć na coś lub kogoś i nie widzieć - zdarza mu się minąć mnie w galerii, czy na ulicy i nie zauważyć tego faktu.
Wiele rzeczy robi na przysłowiową ostatnią chwilę, więc się guzdrze, grzebie i przeważnie spóźnia, często zapominając czegoś zabrać (biletu, telefonu, parasola, szalika itp.)
Kocham go pomimo wszystko, aczkolwiek on doskonale wie, że bywają takie chwile, w których go bardzo nie lubię.