Spałam jak zabita. Po raz pierwszy od kilku tygodni nie obudziłam się w nocy i nie wstawałam do toalety. Może dlatego, że znowu zaczęłam ćwiczyć?
Wczoraj, leżąc na macie, zauważyłam, że zaczęli u nas grzać. Dwie rurki przechodzące w pionie w łazience są ciepłe. Podobnie jak jedna w przedpokoju.
Rano nie mogłam się zebrać, by wyjść z domu. Padało i jakoś tak nieciekawie było na dworze, a potem deszcz ustał, więc poszłam "w miasto" po różne potrzebne rzeczy.
Przy okazji popełniłam parę przestępstw - to taki nasz małżeński gryps. Przed chwilą przyznałam się do nich Dyrektorowi Wykonawczemu w rozmowie telefonicznej.
Zakupiłam dwa nowe fiołki - bordowy oraz karbowany różowy. Mamy już zniżkę w tej kwiaciarni. I nowe domki dla wszystkich dotychczasowych. Plus ziemię. Przesadziłam całą szóstkę.
Kilka dni temu widziałam w lumpeksie słoneczny ogromny i bardzo szeroki szal w ryby. Pieniędzy nie mieliśmy, więc obiecałam po niego wrócić po mężowskiej wypłacie. Czekał na mnie na wieszaku.
A potem, zupełnie niechcący wstąpiłam do pobliskiego sklepu obuwniczego. Wbrew swoim kolorystycznym zasadom nabyłam czarne (!) buty przecenione na dziewiętnaście złotych.