Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

czwartek, 16 października 2014

1.879. Kolejny dowód w sprawie



Wreszcie się doczekałam. Świeżutka, pachnąca, prosto z salonu.

Na okładce Larry z synem, w środku już cała czwórka. Minimalistycznie i oszczędnie jeśli chodzi o grafikę - próżno szukać nazwy zespołu, czy tytułu płyty. Dwa CD (Limited Deluxe Edition) w zwykłych papierowych białych kopertach. Czarno-biała kolorystyka.

Zawartość znam już na pamięć od ponad miesiąca. No może poza tym, co znajduje się na bonusowym krążku. Wersje akustyczne powalają na kolana - szczególnie Every Breaking Wave (łzy w oczach i ciarki na całym ciele), ale akurat w przypadku tego kawałka czułam, że tak będzie - od pierwszego przesłuchania wersji studyjnej.

Jak dla mnie to jedna z najlepszych płyt w ich całej dyskografii. Wiem co mówię - w końcu mam porównanie, bo jestem im wierna od trzydziestu lat i trochę dowodów w sprawie zdążyłam przez ten czas uzbierać.