Jeden poranny telefon i kilka pytań zadanych miłej pani w oddziale NFZ właściwemu mojemu miejscu zamieszkania potwierdziło tylko to, co wyszperałam w sobotę w sieci.
Karta Praw Pacjenta (punkt nr 6 oraz 19), informacje zawarte w darmowym poradniku (zdjęcie poniżej), który można otrzymać lub pobrać w formie PDF ze strony odpowiedniego oddziału NFZ, jak również zakładka "prawa pacjenta" (klik) jasno i precyzyjnie regulują kwestie dostępu do własnej dokumentacji medycznej.
Utwierdzona w słuszności swojego dotychczasowego toku myślenia, zadzwoniłam do przychodni, w której w sobotę odmówiono mi wydania kopii wyniku badania USG.
- Dzień dobry. Nazywam się Karioka Kowalska i dzwonię w sprawie kserokopii wyniku badania USG, które miałam wykonane przedwczoraj. Kiedy mogę go odebrać?
- Ale ja nie mogę pani wydać tego wyniku.
- A dlaczego?
- Bo badanie było wykonywane na NFZ, a nasza przychodnia jest placówką prywatną, a w takim wypadku wyniki są własnością przychodni.
- Własnością przychodni są oryginały, a ja potrzebuję jedynie kopii. Poza tym, przed chwilą dzwoniłam do pani (tu pada imię i nazwisko) w NFZ w (tu pada nazwa miasta) i dowiedziałam się, że to czy przychodnia jest prywatna, czy przyjmuje pacjentów w ramach NFZ nie ma znaczenia. Obowiązkiem każdej placówki jest wydanie pacjentowi odpłatnej kserokopii jego własnej dokumentacji medycznej. W razie dalszych wątpliwości, polecam konsultację z panią (tu pada imię i nazwisko) w oddziale NFZ w (tu pada nazwa miasta).
- Ale musi pani poczekać na taką kopię dwa tygodnie.
- Niestety, ale i w tej kwestii nie ma pani aktualnych informacji, gdyż powinnam dostać ją przedwczoraj, tuż po wykonanym badaniu, które było przeprowadzane przez lekarza, prawda?
- Tak.
- Zatem skoro lekarz wykonywał to badanie i skoro lekarz dyktował pielęgniarce jego opis, wystarczyło, by ona wydrukowała wynik, dała go do podpisu panu doktorowi, przybiła jego pieczątkę i przekazała mi jego kopię już w sobotę. Dzięki Państwa niekompetencji i niewiedzy zostałam narażona na dodatkowy stres, nerwy, stratę czasu oraz pieniędzy na ponowny dojazd do przychodni. O której mam więc dzisiaj pojawić się po ksero wyniku?
- Nie wiem, bo nie ma teraz lekarza.
- A kiedy będzie?
- Po południu.
- Chyba nie powie mi pani, że od rana nie ma w przychodni żadnego lekarza, który może podpisać wynik?
- O dziewiątej będzie doktor (tu pada nazwisko).
- W takim razie pozwolę sobie zadzwonić raz jeszcze po dziewiątej. Mam nadzieję, że kopia wyniku będzie już wtedy do odebrania. Jeśli tak się nie stanie, dzwonię do Biura Rzecznika Praw Pacjenta w Warszawie (klik) i zgłaszam oficjalnie skargę na sposób traktowania pacjenta w Waszej placówce.
Kwadrans po dziewiątej dzwoni moja komórka. Rejestracja przychodni. Pani po drugiej stronie słuchawki wypowiada tylko jedno zdanie: "zapraszam panią po odbiór wyniku, który jest już skserowany, podpisany przez lekarza i czeka w recepcji".
Pojechałam, zapłaciłam 50 groszy za ksero, dostałam nawet paragon z kasy fiskalnej jako potwierdzenie.
Można? Można. Trzeba tylko znać swoje prawa, do czego zachęcam i namawiam, gdyż gdybym tę wiedzę, jaką wykazałam się dzisiaj, miała już w sobotę, nie wyszłabym z gabinetu bez wyniku badania.
Ale i z takiego doświadczenia można wyciągnąć wnioski na przyszłość. Wiedza jest podstawą. Konkretne argumenty poparte konkretnymi dokumentami są nie do obalenia.
Spokój i opanowanie umożliwiły mi skuteczne i sprawne działanie. Złość, frustracja i bezsilność wybiłyby mnie z rytmu, a poza tym nie sprawiłyby, abym poczuła się lepiej. Wręcz przeciwnie.
Mogłam krzyczeć, wkurzać się na lekarza, na pielęgniarkę, na rejestratorkę, na system i na cokolwiek innego. Mogłam uprawiać czarnomyślicielstwo i praktykować czarnowidztwo. Tyko czy dzięki temu miałabym w ręce wynik?
W chwilach stresu negatywne emocje odbierają rozum, a mózg odcina logiczne myślenie, nastawiając się na przetrwanie ("uciekaj albo walcz"). Kiedy jestem spokojna i opanowana, mogę racjonalnie pomyśleć - gdzie, jak, kiedy i co jestem w stanie zrobić. I robię to!