Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

piątek, 7 listopada 2014

1.922. Zagrania i zagrywki

Wydarzenia wczorajszego popołudnia i wieczoru sprawiły, że poczułam się strasznie zmęczona - zupełnie jakby walec po mnie przejechał, pozbawiając mnie resztek siły - zarówno tej psychicznej, jak i fizycznej.

Coraz częściej odnoszę bowiem wrażenie, że będąc w grupie ludzi jestem z innej bajki i nie pasuję jako element układanki do całości obrazu tworzonego przez innych. Coś, co dla kogoś jest normą, nie jest nią dla mnie - na tym w ogromnym skrócie polega problem.

Nic to. Wróciłam do domu, w którym czekał na mnie Mąż z filiżanką gorącej herbaty i kawałkiem placka ze śliwką - własnoręcznie upieczonego i przyniesionego przez właścicielkę kawalerki, która pod moją nieobecność (nad czym ubolewam, bo panią Wu bardzo lubię) przyszła do nas uregulować opłaty.

Pogadałam z Dyrektorem Wykonawczym, choć bardziej przypominało to monolog. Wyrzuciłam z siebie nagromadzone emocje i wrażenia. Trochę napięcia ze mnie zeszło. Ulżyło mi.

Przespałam całą noc. Sen jest świetnym lekarstwem. Rano wstałam świeża i wypoczęta. Wzięłam kąpiel. Wypiłam z Mężem kawę. Zjadłam śniadanie.

Potem pojechałam do supermarketu po promocyjny zestaw pięćdziesięciu (!) gier, które upatrzyliśmy sobie z Głosem Rozsądku na prezent mikołajkowy. Nadchodzą długie jesienne i zimowe wieczory, więc nuda nam nie grozi.