Niby listopad, a ciepło, słonecznie i bardziej wiosennie niż jesiennie - przynajmniej jeśli chodzi o temperaturę. Chociaż na kasztanowcach widać pąki, jednakże reszta roślin usycha, więdnie i traci świeżość kolorów.
Poszliśmy z Mężem na spacer. Na skwerek, do parku i na cmentarz. Dyrektor Wykonawczy był w swoim żywiole - siedząco lub chodząco kontemplacyjnym, podczas gdy ja mogłam wreszcie pstrykać, pstrykać i pstrykać.