Karmienie kaczek w parku, które wymyślił nam dzisiaj Mąż odbyło się w tempie iście ekspresowym i bez jakiegokolwiek celebrowania tej chwili. Wiatr był tak silny, że bałam się o swoją głowę, bo oczywiście wyszłam z domu bez czapki, czego praktycznie od razu pożałowałam.
A nakrycie głowy mam fajne, ciepłe i w miarę luźne, by nie ściskało mojego dość sporego obwodu - okazało się, że razem z Dyrektorem Wykonawczym możemy nosić ten sam rozmiar. Zatem od jutra na zewnątrz będę prezentować się jak na załączonym obrazku.