Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

niedziela, 30 listopada 2014

1.959. Srala Mądrala

Rozpoczęliśmy razem z Mężem kolejny kurs, który potrwa kilka miesięcy. Jak to przy takiej okazji bywa - nowe twarze nowych ludzi i nowe wrażenia. Jeśli dobrze policzyłam jest to moje ósme szkolenie w tym roku, więc podzielę się tym, co do tej pory zaobserwowałam.

Usiadłam, wróciłam myślami do przeszłości, przywołałam wspomnienia i doszłam do pewnego wniosku - otóż w każdej z takich grup zawsze, ale to zawsze znajdzie się jakaś Srala Mądrala (nazwę zawdzięczam Dyrektorowi Wykonawczemu, który genialnie w tych dwóch słowach oddał całą ideę).

Taka Srala Mądrala może być kobietą lub mężczyzną, w młodszym lub starszym wieku, ale tym, co stanowi wspólny mianownik jest niskie poczucie własnej wartości odwrotnie proporcjonalne do ogromnych kompleksów takiej osoby.

Ktoś taki nie spocznie póki nie wtrąci swoich trzech groszy do każdego omawianego tematu i każdej poruszanej kwestii, byle tylko zwrócić na siebie uwagę. Pokusi się o próby zdyskredytowania prowadzących dane szkolenie, byle tylko zabłysnąć i ogrzać się przez chwilę w cudzym blasku.

Skoro wspomniałam o prowadzących. Ci też są różni. Jak to ludzie. Nie ma ideałów. Ich reakcja na zachowanie Srali Mądrali również się różni - jeden da się wciągnąć w polemikę słowną, inny rozbroi żartem, jeszcze inny zaproponuje zamianę miejscami.

Ostatnia (i najświeższa) Srala Mądrala miała pecha. Prowadzącym kurs był Czarodziej, a że to geniusz i profesjonalista w każdym calu, który na dodatek ma dość specyficzne poczucie humoru i spory dystans do samego siebie, od początku próbował powstrzymać rządzicielsko-dyktatorsko-kierownicze zapędy kobiety przed pięćdziesiątką.

Przyszliśmy sobie z Mężem wcześniej, usiedliśmy przy takim naszym ulubionym czteroosobowym stoliku, stojącym trochę z boku, gdyż oboje nie lubimy tłoku. Parę osób siedziało przy dużym stole na środku. Kolejne siadały tam, gdzie im było wygodnie - choćby na fotelach przy ścianach.

Srala Mądrala od razu zaczęła rządzić: "chodźcie tu!", "przesiądźcie się!" Tonem rozkazującym, nie pytaniem, nie prośbą, lecz nakazem. Jako że sporą część grupy stanowili studenci, więc posłusznie, potulnie i grzecznie wypełniali polecenia wydawane przez panią, która śmiało mogłaby być ich matką, uzurpującą sobie prawo do pokazywania kto tu rządzi. Wciąż bowiem było jej mało.

Po chwili kobieta spojrzała na mnie i Dyrektora Wykonawczego, po czym wydała kolejną dyspozycję: "połączcie tamten stolik z naszym!" I tu do akcji wkroczył Czarodziej, który bacznie obserwował rządzicielkę, a że zna mnie on od podszewki od ładnych kilku miesięcy, doskonale wie, że ja rogata dusza jestem i wręcz nie cierpię gdy ktoś mi rozkazuje.

Mój guru spojrzał wtedy na nią, potem na mnie i ze stoickim spokojem spytał: "no ja nie wiem co na to powie Karioka?" "Ja się nie zgadzam" - odpowiedziałam z uśmiechem i wrodzoną przekorą. Srala Mądrala posłała mi piorunujące spojrzenie, ale nie zrobiło to na mnie żadnego wrażenia. 

Mam pewne doświadczenie w obcowaniu z takimi ludźmi i wiem, że tak naprawdę w głębi duszy są oni nieszczęśliwi i cierpią. Tamta pani cierpienie ma wypisane w goszczącym na jej twarzy grymasie i choć niewątpliwie posiada pewne kompetencje merytoryczne (studiuje psychologię), za to brakuje jej kompetencji emocjonalnych, które w relacjach międzyludzkich są kluczowe, o czym podczas tamtego spotkania wspominał prowadzący, który w specyficzny sposób często przemyca treści kierowanie do konkretnych osób. Ale Srala Mądrala była widocznie zbyt zajęta obmyślaniem co by tu znowu powiedzieć, że chyba nie dosłyszała tamtej uwagi.

- Będziesz miała z nią ciężko - westchnął Czarodziej kiedy podeszłam do niego po skończonym spotkaniu.
- Dam radę. Wystarczy, że zmienię przekonania - odparłam.
- Ale widzisz, że ona cierpi? - spytał.
- Na szczęśliwą nie wygląda - odpowiedziałam.