Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

wtorek, 16 grudnia 2014

1.984. Strefa komfortu

„Możesz wzrastać tylko jeśli jesteś gotów czuć się dziwnie i niekomfortowo, próbując czegoś zupełnie dla ciebie nowego”. 

Strefa komfortu, czyli psychologiczna przestrzeń bezpieczeństwa - moje nawyki, przyzwyczajenia, przekonania. To, co znam, umiem, wiem i robię. Rutyna, którą mam pod kontrolą, na oku.

Odbieram telefon lewą ręką i nią wystukuję SMS, na lewym ramieniu noszę torebkę, śpię zawsze z brzegu i na lewym boku. W autobusie siadam tyłem, przy oknie. Tak czuję się bezpiecznie, bo to moja strefa komfortu.

Jeśli odbiorę połączenie prawą ręką i nią spróbuję napisać SMS, a torbę przewieszę przez prawe ramię, położę się przy ścianie i na prawym boku, a w autobusie usiądę przodem i przy przejściu, poczuję się nieswojo.

Wrażenie nieswojości sygnalizuje opuszczenie strefy komfortu. W tym, co jest poza nią, kryją się inne możliwości, inne spojrzenie, inni ludzie. Tam znajdują się moje marzenia, pragnienia i zmiany na lepsze.

Aby zacząć opuszczać bezpieczne miejsce, dobrze jest zacząć od małych kroków. Codziennie, systematycznie, konsekwentnie. Takie działanie rodzi lęk przez nieznanym, gdyż traci się wtedy poczucie stabilności, a oswojenie się z nim wymaga czasu.

Rozwój, zmiana i doświadczanie nowych rzeczy są niemożliwe bez wychodzenia ze swojej strefy komfortu. Czasem warto zaryzykować, przełamać się, by dotknąć tego, co do tej pory wydawało się być poza zasięgiem.

Czarownica od samego początku naszych sesji zapowiedziała mi, że pracując na moich zasobach, będzie mnie wyrzucała z mojej strefy komfortu - zadając mi różne (oczywiście bardzo dla mnie niewygodne) pytania oraz sprawiając, że czuję się nieswojo i niekomfortowo.

Wszystko jednakże nie po to, by mi dokuczyć, lecz by zachęcić i zmotywować mnie do patrzenia w inny sposób, dostrzegania innych rzeczy, zauważania innych możliwości i szukania innych rozwiązań niż wszystkie, jakie znałam i oswoiłam.

Bez ciśnienia i bez parcia, bez bzdurnego "muszę" i "na pewno mi się uda", ale z nastawieniem i założeniem, że "mogę" oraz ze świadomością, że "nie musi się udać". Popełnianie błędów, porażki, bycie krytykowanym i ocenianym przez otoczenie wliczone są bowiem w koszty kreatywności, a ta niezbędna jest do rozwoju.

Mogę wiele zyskać, ale mogę też wiele stracić. Tylko ode mnie zależy czy zaryzykuję i wypłynę na pełne morze, czy też zostanę bezpieczna w porcie i pozbawię się szansy na wymarzony rejs.