Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

poniedziałek, 22 grudnia 2014

1.996. Pierwsze przykazanie małżeńskie

W niedzielny poranek zostaliśmy z Mężem zaskoczeni zawieją i zamiecią śnieżną za oknem. A potem zza chmur wychyliło się słońce i czar prysł, czyli to, co spadło, stopniało w mgnieniu oka.

Dzień upłynął nam pod hasłem focha i kłótni. Jak zawsze w naszym przypadku bywa o bzdety - o słuchawki dokanałowe, o urwaną przez Dyrektora Wykonawczego gałkę od szafki w kuchni, o za głośny sygnał SMS jego telefonu, o brak organizacji niedzielnego czasu - tyle pamiętam.

Limit waśni małżeńskich na ten rok kalendarzowy już wyczerpałam. Przynajmniej mam taką nadzieję i zamiar, gdyż wbrew wszelkim znakom na niebie i ziemi nie cierpię kłócić się z Głosem Rozsądku.

Pierwsze przykazanie małżeńskie Dyrektora Wykonawczego brzmi: "Możesz mieć dość swojej żony/swojego męża, ale ją/jego kochaj".

Przesilenie zimowe za nami - wczoraj mieliśmy najkrótszy dzień i tym samym najdłuższą noc. A dzisiaj od rana leje jak z cebra i z tego, co prognozują, ma padać przez cały dzień.

Wciąż nie usłyszałam jeszcze 'Last Christmas'. Mąż był lepszy - zadzwonił do mnie rano z warzywniaka z radosnym okrzykiem: "Jest! Jest! Jest!"

A przed chwilą zdążyliśmy się pokłócić o mężowską torbę do pracy, która jest popękana i dziurawa, ale nowej sztuki właściciel nie chce - "no bo po co - mnie to nie przeszkadza" Pertraktacje jeśli chodzi o ten przedmiot w toku.

I jak tu dotrzymać postanowienia rozejmu i zawieszenia broni skoro najbliższa sercu osoba rzuca człowiekowi kłody pod nogi?