Nowym i jakże cudnym doświadczeniem od paru dni jest dla mnie i dla Męża kładzenie się do łóżka w blasku zapalonej choinki, która zastępuje nam jakiekolwiek inne źródło światła kiedy się przytulamy przed zaśnięciem.
Absolutnym przebojem świątecznym jeśli chodzi o odkrycia kulinarne, które przyjemnie łaskotały nasze podniebienia były koreczki śledziowe z wiśniami oraz sprezentowana nam mleczna czekolada o smaku jabłka z cynamonem, choć i gorzka z wiśniami niewiele jej ustępowała.
Chyba największym plusem Bożego Narodzenia spędzonego jedynie we dwoje był brak pośpiechu, nerwów, frustracji, zmęczenia, przymusu bycia lub zrobienia czegoś na konkretną godzinę; drętwych rozmów o niczym - byle tylko zagłuszyć niezręczną ciszę - albo wręcz przeciwnie - kłótni, dąsów, fochów i pretensji; kupowania na siłę niechcianych prezentów oraz spędzania czasu w rodzinach, w których nie jesteśmy mile widzianymi gośćmi.
Gdzieś na dnie serca na pewno odczuliśmy coś na kształt smutku, ale czasem nie da się wszystkim zrobić dobrze - szczególnie jeśli musiałoby się to odbyć wbrew sobie oraz kosztem tego najbliższego sercu człowieka, a tego ani ja, ani Mąż dla siebie samych byśmy nie chcieli.
Dlatego oboje zgadzamy się ze słowami Wiesława Myśliwskiego, którego w tym miejscu pozwolę sobie zacytować:
"Szczęścia trzeba szukać w sobie, a nie naokoło.
Nikt go człowiekowi nie da, jak sam sobie go nie da.
Szczęście jest nieraz bliziutko, może w tej ubogiej izbie, gdzie się całe życie żyje, a ludzie Bóg wie gdzie go szukają.
Niektórzy w sławie i bogactwie go szukają, ale na sławę i bogactwo nie każdego stać, a szczęście jest jak woda i każdemu chce się pić.
Nieraz jest go więcej w jednym dobrym słowie, niż w całym długim życiu".