Wróciłam do domu po pracy obładowana siatkami - na własne życzenie. Bo przecież nie mogę robić zakupów na raty, lecz od razu wszystko i wszędzie. A i paczkę z książkami też odebrałam po drodze - komu by się chciało chodzić dwa razy?
Ledwo przyszłam - zgrzana, spragniona, głodna i zmęczona. A na stole goździki od Męża - w kolorze truskawkowym - podobnie jak ich pierwsze w tym roku owoce. W lodówce wędzona makrela, a na podłodze pomidory.