A upały szaleją, szaleją, szaleją i śmieją się, śmieją się, śmieją - że tak sobie pozwoliłam sparafrazować fragment tekstu pewnej piosenki. Dowody w sprawie na zdjęciu.
Moją najgenialniejszą wczorajszą decyzją było pójście do fryzjera prawie godzinę przed czasem. Po kilku zaledwie chwilach po przekroczeniu progów salonu, jak już ciało przystosowało się do panującej wewnątrz temperatury, poczułam, że wreszcie mam czym oddychać. Ani siedzenie z dwoma farbami pod klimazonem, ani dwukrotne mycie włosów, ani podwójne suszenie ich suszarką, nie były w stanie mnie naruszyć.
Czasem klimatyzacja bywa prawdziwym błogosławieństwem.