Jakoś tak spontanicznie sięgnęłam wczoraj w sklepie po paczkę grochu, nieśmiało mówiąc do Męża, że może ugotowałabym dzisiaj zupę...
Potem poszło już lawinowo - rankiem Dyrektor Wykonawczy kupił kurczakowe podudzia, ale ja zabrałam się do kucharzenia dopiero po wyjściu Głosu Rozsądku do pracy.
I tak oto ugotowałam od podstaw (łącznie ze wszystkimi czynnościami poprzedzającymi, czyli obieraniem włoszczyzny, ziemniaków oraz przyprawianiem - sól, pieprz, liście laurowe i ziele angielskie) swoją pierwszą w życiu zupę.
Zjadłam, przeżyłam, smakowało mi i jestem z siebie dumna. A następnym razem zamiast podudzi dodam do grochówki wędzony boczek gotowany i cienką kiełbasę.