Oto i Mąż w całej okazałości, czyli w śpiworze mumii zakupionym w lumpeksie dzisiejszym wczesnym popołudniem. Jego spodnia część idealnie zgrała się z kolorem maty do ćwiczeń. A dlaczego Dyrektor Wykonawczy leży (i aktualnie śpi) na podłodze? Ano dlatego, że dosłownie na pół godziny przed wyjściem z domu przeszedł mu prąd po kręgosłupie...
Od razu podałam delikwentowi dwa spośród trzech zaleconych przez doktora Tomasza medykamentów (zawsze mamy zapas w domu - w razie nagłego wypadku jak widać bardzo się przydaje), posmarowałam poszkodowanego żelem Fastum, po czym wyszliśmy na autobus, do którego po drodze wsiadła mama.
Mąż dzielnie szukał sobie spodni i polarów i na szczęście znalazł po jednej sztuce z każdego asortymentu. Rodzicielce przypasowała tylko spódnica, a ja zakupiłam dla siebie sztruksy wyglądające jak dżinsy i dwie pary właściwych już dżinsów (w tym jedne rybaczki), czerwony szaliczek plus wspomniany na początku śpiwór, który zdążył się nawet stać kością niezgody.
Mama namawiała mnie bowiem do jego kupna, a Dyrektor Wykonawczy do zastanowienia czy jest on nam faktycznie potrzebny. I tak sobie stali (a ja pośrodku) i każde gadało do innego ucha. Teraz ten, który był przeciw, jako pierwszy wykorzystuje dobrodziejstwo mumii, leżąc na twardym i będąc szczelnie owiniętym, by ochronić zbolały kręgosłup.
Rodzicielka pozazdrościła mi pomysłu i znalazła dla siebie (albo dla ojca) drugi śpiwór, który oczywiście zabrała do domu. A ja w gratisie dostałam całkiem fajną bransoletkę znalezioną przez Męża w kieszeni polaru.